~Co nowego w nexcie? Pewnie wiedzieć chcecie? Tu macie taką małą zapowiedź!

Na razie w przygotowaniu!

To wszystko już w kolejnym rozdziale

~~ Crystal ~~

A to w nadchodzących rozdziałach!

Ally zabije człowieka!
Austin dozna szoku pod koniec 2 sezonu!
Kris uwodzi i pójdzie do łóżka z Carlosem!
Jess spowoduje straszny wypadek!
Córka Ally i Austina niekoniecznie zostanie uwolniona!
W którymś rozdziale dużą rolę odegra wilk!
Niektóre wątki bohaterów będą miały na prawdę mroczną przeszłość!

~~Crystal~~


środa, 4 marca 2015

Na razie przyjaciele & Przebranie

Trasa nie była zbytnio trudna. Z każdym momentem napawaliśmy się tym cudownym krajobrazem. Morze Śródziemne było takie czyste, a lazurowe wybrzeża dosłownie zwalały z nóg. Gdzieś tam na dnie, może nie akurat po naszej stronie, znajdowały się przepiękne rafy koralowe. Och, jak ja chciałabym je zobaczyć. Taki widok na pewno byłby niezapomniany, a te zwierzaczki, które tam mieszkają, to najprawdziwsze wytwory natury. Ile bym dała, ale teraz nie czas na to, choć miejsce, pora roku i pogoda są na prawdę znakomite. Gdy się nam uda cało i bezpiecznie wrócić z Lulą do domu, to przyrzekam, że takie wakacje się odbędą i to na bank. Tylko, czy aby nie zapeszam? Mam jakiś tam siódmy zmysł, ale bez przesady. Nie jestem cudotwórcą, ale marzenia posiadać mogę i przede wszystkim chcę. - Bo najważniejsze, że są moje. Nikt mi nic nie każe. Sama decyduje za siebie. - głęboko rozmyślałam nad swoimi pragnieniami. Nie liczę na wiele, ale dokładnie wiem, że dzięki nim to osiągnę.
- Ally? - usłyszałam ciepły głos Austina. - W porządku? - troskliwie spytał.
- Tak... a co? - błyskawicznie przeszłam ze słodkiej na poważną. Trochę się przeraził.
- Wiesz, czasami mam wrażenie, że cię w ogóle nie znam. Ale i tak cię kocham. - dodał po chwili, po czym podszedł do mnie i pocałował w policzek.
- A niby mnie nie znasz. - mruknęłam cicho uśmiechając się pod nosem.
- Wiesz o co mi chodzi. - objął w mnie w tułowiu i mocno do siebie przytulił. - Gdy tak na ciebie patrzę, to świat staje się piękniejszy. Wszystkie zmartwienia odpływają w siną dal, a ja jestem najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. - uroczo się do mnie uśmiechnął.
- No do pełni szczęścia brakuje jeszcze Luli, ale i tak słodko to powiedziałeś. To miłe. - cmoknęłam go w usta. Łatwo nie chciał mnie puścić, ale po negocjacji się udało. Poszliśmy do "kapitana" promu, czyli Trish. Wiecie, nigdy nie przypuszczałabym, że czarnowłosa to taka tajemnicza osoba. Skąd niby miałam wiedzieć, że ma dyplom z ukończenia kursów wodnych i to w kilku kategoriach m. in. kierowania pojazdami morskimi. No skąd? Ale to dobrze, bo gdyby nie ona, to za pewne byśmy teraz się w takim miejscu nie znajdowali.
Dotarliśmy na wyspę. Zacumowaliśmy w małej zatoczce i tym razem poszliśmy zwiedzać teren, bez żadnych niespodziewanych wydarzeń typu "restauracja w dżungli". To się ma już więcej nie powtórzyć! Przecież nie będziemy jak głupi, podróżować jak turyści, po włoskich wysepkach. Nie ma na to czasu, a jeżeli o nim mowa, to bardzo dożo nam go brakuje, więc sami widzicie. Po za tym chciałabym bardzo, by to wszystko wreszcie się skończyło i, żebyśmy wrócili po prostu do domu. Ale najwidoczniej moje dążenia są zbyt duże. Inaczej to dawno już, by się skończyło. Los nam nie sprzyja, w tym wypadku nie powiem tego o pogodzie. Przynajmniej tyle dobra. Cóż, co robić?
- To dokąd idziemy? - zapytała jako pierwsza stąpająca po ziemi Trish. - Może na północ. Tak jak w tych wszystkich filmach kryminalnych, gdzie trzech agentów goni złodzieja, którego dosięga sprawiedliwość, a później wszyscy żyją długo i szczęśliwie i codziennie chodzą do SPA. - entuzjastycznie mówiła ciągle się to uśmiechając.
- Wiesz, jakoś nigdy nie widziałem takiego albo jak ty to ujęłaś, takich filmów. Chyba nie jesteśmy z tego samego rocznika. - dogryzł jej na maksa. Tylko po co ta ironiczna przemądrzałość. Przecież to chore.
- Jak już wrócimy, to przypomnijcie mi, bym odcięła was od kina, DVD i wszelkiego typu filmów. Aha i jeszcze telewizja. - dodałam z uśmieszkiem na twarzy. - Możemy już iść. - poklepałam ich obojga po ramieniu, widząc ich zawiedzione miny.
- Chodźmy. - powiedział blondyn. I ruszyliśmy. Akurat to miejsce nie należało do "bogatych". Owszem, fauna i flora niczym się nie różniła od tej, którą już widzieliśmy wcześniej, ale i tak miałam złe przeczucia. Trochę mi się tu nie podoba, ale zobaczymy.
- Wiecie, jest tak cicho, że na prawdę zaczynam się bać. Pamiętajcie, że to kryjówka tego bandyty. Tu trzeba uważać na każdym kroku, więc powinniśmy zachować ostrożność. - mówiłam poddenerwowana tym faktem.
- Ally, spokojnie. - próbował mnie uspokoić Austin. - Będzie dobrze. - na te słowa próbowałam powstrzymać emocje. Szliśmy tak już jakiś czas. Nic sensownego nie znaleźliśmy. Już traciliśmy nadzieje, gdy nagle zapatrzona w błękit nieba, zderzyłam się z siatką.
- Ałła! - krzyknęłam łapiąc się za twarz. - Kto postawił te cholerstwo tutaj. - tym razem się gotowałam. Takie niespodzianki nie były wcale przyjemne.
- Za pewne dotarliśmy do posiadłości tego gostka. - zauważyła Trish, dotykając materiału. - Niestety, ale nie jest zbyt solidna, a w dodatku dosyć wysoka. Nie uda się nam przez nią przejść. - dodała po krótkiej chwili.
- W takim razie idziemy dalej, tylko po cichu, by nikt na nas nie zwrócił uwagi. - oznajmił blondyn i ruszył, a my prościutko za nim.
Na nasze nieszczęście zmierzaliśmy w górę, więc zmęczenie rosło z każdą kolejną minutą. Po zdobyciu szczytu ujrzeliśmy piękną budowlę. Nie przypominała willi, bardziej wyglądało mi to na pałac. W dodatku bardzo dobrze chroniony. Straży, a dokładniej jego współpracowników, było tu więcej, niż mrówek w mrowisku. Od cholery łaziło tego paskudztwa. Nie wiem jak tam wejdziemy, a czas ucieka.
- Nie ma mowy, byśmy się tam dostali. Problemem nie jest przejście na drugą stronę. Problemem są oni. - wskazała na wcześniej wymienionych Trish.
- I co teraz? - spytałam tracąc już wszelkie nadzieje dostania się tam.
- Mam pomysł. - powiedział Austin. - Co wy na to, byśmy urządzili mały sabotaż?

*Oczami Jessie*

Ach, jak przyjemnie jest żyć w takim luksusie. Nic tylko cud i plaża, i morze, i jedzenie, i pogoda, i w ogóle wszystko. Na prawdę. Dawno się już tak nie czułam. To jedna albo najlepsza z misji, jakie dostałam. W dodatku mi za to płacą, więc nie ma na co narzekać. Wystarczy zrobić swoje, a reszta sama się uczyni.
Zjechała na dół windą i szybkim krokiem podeszłam do recepcji.
- I jak? Zadowolona jest pani z naszych usług? - spytała pracownica hotelu.
- Nie było najgorzej, ale jak już pani pyta, to mam kilka małych uwag. - pesymistycznie podeszłam do tematu. - Wczorajsza kolacja mogła być bardziej wytrawna. Aloes i ta wasza niby oczyszczona, a zarazem ciepła woda lepsza, a łóżko wygodniejsze. Przecież wyraźnie prosiłam o poduszkę z gęsim pierzem, a dostałam nie powiem co. Proszę pani, chce mi się krzyczeć, ale z drugiej strony zamierzam być opanowana, dlatego puszczę to wam płazem, ale pamiętajcie. Tylko dlatego, że jestem dobrym człowiekiem. - Uderzyłam ręką o blat, pozostawiając tam klucze od pokoju, po czym udałam się do wyjścia. - A przy okazji dzisiejsze ciastka na śniadanie były twarde, mało słodkie i bez gustu oraz smaku kucharza. Zastanówcie się nad zmianą personelu, inaczej nie wróżę wam sukcesu, a teraz żegnam. Pa. - triumfalnie stojąc w drzwiach, opuściłam budynek. Idąc chodnikiem, zaczęłam powoli doceniać... świat. Za to... jaki jest. Ja tworzę jego, na pewno lepszą, część, więc czuję się w jakiś sposób odpowiedzialna za wszystko co się tu dzieje. Może i bzdury teraz wygaduje, ale tak sobie myślę, że coś, a raczej ktoś mógłby się, dla tego co mamy, po prostu zmienić.

*Oczami Kris*

Zamurowało mnie, w pozytywnym i przenośnym oczywiście sensie tego słowa. Nigdy bym się nie spodziewała, że on jest w stanie się na taki krok odważyć. Prawie mnie nie znał, a widać, że zakochał się we mnie od pierwszego wejrzenia. Tylko co mam mu odpowiedzieć. Przecież nie rzucę teraz wszystkiego i tak po prostu pójdę na ten układ. Zbyt dużo osiągnęłam, by to teraz stracić. Ale pewnie jakaś mądra osoba powiedziałaby tak:
Nie ważne co zamierzałaś, co chciałaś, jakie masz ideały. Nie kieruj się w takich chwilach tym, co świadomie podpowiada ci rozum. Posłuchaj swego serca. Tylko ono się liczy. Pamiętaj, że zranione będzie cię boleć tak, że nigdy sobie tego nie darujesz. Do tego trudno je będzie na nowo "odbudować". Zadaj sobie jedno, istotne pytanie. Czy ty go kochasz, czy nie?
I to ma mi niby pomóc. Czuję się jeszcze gorzej. Prawdę mówiąc, nie wiem co myśleć. Gdyby nie to kim jestem i jak zarabiam na życie, na sto procent bym się na to zgodziła, ale gdy widzę tych wszystkich ludzi, których tak bezczelnie oszukałam, to chce mi się płakać. Czy ja na prawdę sobie na to zasłużyłam?
- Carl, ja... ja nie wiem co powiedzieć? - spojrzałam w jego stronę, licząc na zrozumienie, wsparcie i najlepszą poradę.
- Powiedz co do mnie czujesz. Obiecuję ci, że będzie nam dobrze, a ja spróbuję zrobić wszystko co w mojem mocy, by się nam udało. Proszę, zgódź się? - zrobił taką uroczą minkę. No nie mogłam mu odmówić.
- Nie będę nic ukrywać, więc... ja też cię kocham. - bardzo go to ucieszyło. Już chciał się do mnie zbliżyć, lecz gwałtownym ruchem dłoni mu w tym przeszkodziłam. - Ale uważam, że przynajmniej do końca akcji, powinniśmy zostać tylko przyjaciółmi. - i nagle przystanął. Musiałam zbić go z tropu.
- Dlaczego? - ewidentnie posmutniał. Nie chciałam go ranić, ale z drugiej strony musiał mnie zrozumieć. Ja nie jestem jeszcze na to gotowa. Po za tym wiele ukrywam, co oznacza, że nie chcę z nim spędzać za dużo czasu, by czegoś nie wyjawić np: przyczyny tej katastrofy.
- Bo tak będzie najlepiej dla nas obu. - ciepło się do niego uśmiechnęłam. Po chwili zebrałam w sobie całą energię i o własnych nogach ruszyłam się z miejsca. - Widzisz ile sił mi dajesz. Dzięki tobie znowu stoję na nogach. - i nagle upadłam. Szybko do mnie podbiegł i pomógł wstać.
- Musisz się oszczędzać. Pozwól się sobą zająć.
- No dobra. - westchnęłam.
- A wracając do wcześniejszej wypowiedzi, to ok. Spróbuję później. - powiedziałam i poszedłem do reszty załogi, by dać czas na ogarnięcie się blondynce. - Ale innym sposobem. - dodałem i cicho zaśmiałem się pod nosem. Miałem pewien plan, który chciałem zrealizować.

*Oczami Ally*

- Co masz na myśli, używając tego słowa. - spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem. Jego oczy mówiły: Ally, na prawdę nie wiesz!
- Chodzi mi o to, byśmy tam weszli jako nie my. - i on chce mi udowodnić, że wie o czym mówi. Ta, na pewno.
- Dobry pomysł! - krzyknęła Trish. Odwróciłam się do niej z ponurą miną.
- Przecież to nielogiczne. - zaprotestowałam. - Ale dobre. - dodałam po chwili.
- Wiem Austin o co ci chodzi, ale mógłbyś to powiedzieć na głos, bo nie wiem, czy Ally wie. - nie umie budować zdań. Niech się weźmie za siebie, bo przyszłości to ja jej nie wróżę.
- Ok. - spojrzał na nią, po czym się do mnie uśmiechnął. Dlaczego, ale to dlaczego zawsze trzeba jej wszystko tłumaczyć.
- Przebierzemy się za ochroniarzy, dostaniemy się tam i w ten sposób będziemy mieli pole do popisu. Czaisz? - spojrzał na nią ze znakiem zapytania.
- No przecież wiem. To było do ciebie Ally. - zwróciła się w moją stronę, po czym ruszyła naprzód, a my tym razem, lecz ponownie za nią.
- O patrzcie. - pokazała palcem Trish. - Oni są dosyć daleko od innych. Teraz mamy okazję. - powiedziała. Nie wiem, czy jest się czym chwalić, ale ukryliśmy się w krzakach, czekając jak drapieżniki na ofiarę. Na początek wydaje się, że jak. My, dwa chuchra i jeden chłopak vs trzej wytatuowani, wysportowani i prężnie okazujący swe atuty bandyci. Mogło się wydawać, że przegrana jest nam pisana, ale mamy pewien pomysł. Nieuczciwy, ale też niezakazany. Tak, czy siak wygramy i nie okażemy żadnych litości.
Gdy podeszli dosyć blisko, Austin wyciągnął z kieszeni gaz usypiający, by ich załatwić. Zapytacie pewnie skąd go mamy? Niech to zostanie naszą słodką tajemnicą. Padli. Szybko przedostaliśmy się na drugą stronę. Dokładniej ja. Podsadzili mnie i przerzucili na tę stronę. Nie miałam miękkiego upadku. Znalazłam w ciele jednego z nich klucz i prędko otworzyłam najbliższą bramkę. Przyjaciele weszli do środka. Po chwili mieliśmy już przebranie na sobie. Dodaliśmy sobie parę efektów charakteryzatorskich, by upodobnić się do strażników, po czym schowaliśmy ich ciała w zaroślach i udaliśmy się w stronę pałacu.

***

Dzisiaj bez większego zakończenie. Nie jestem z tego rozdziału zadowolona. Wyszedł mi byle jaki i taki sobie. Ale musicie mi to wybaczyć. Mam totalną pustkę w głowie. W dodatku pisałam na szybko, więc wiecie jak to jest. Ale to już za mną. Kolejne postaram się pisać bardziej ciekawsze. Pozdrawiam.

Las Ketchup - The Ketchup Song ("Asereje")
 

~~Crystal~~

2 komentarze:

  1. Egh, no przyznam, że rozdziały bywały lepsze, ale ten też jest git! Okey no, za ciekawy nie jest(jak to brzmi, rany),ale taki potrzebny luźniejszy. Jak wspomniałam, jest git. Ale mogło być lepiej. Następny taki będzie, prawda? Lepszy. I akcja będzie. I zakończenie, na które będę narzekać, bo zostawisz mnie w wielkiej niewiedzy. Jak to lubisz zresztą robić.
    Ale tak przechodząc już do rozdziału. Scenka Auslly. Jest. Ha. I starczy na kilka rozdziałów, co? Znam Cię, pewnie tak zrobisz. Ale to co. Mnie to nie obchodzi. Lepszy ten wątek kryminalny, jak dla mnie. Ratujesz od nawału miłości, rozstań, relacji badboy-nieśmiała depresanka i wiele, wiele, wiele innych typowych spraw. Allelujah ten blog! Allelujah mała ilość miłości, którą można się zachwycić raz na jakiś czas, a nie w każdym rozdziale.
    Jassie dalej wkurza, nic się nie zmieniło. Jest straszna. Taka trochę rozwydrzona. Nic jej nie pasuje. A to ciasteczka za twarde, a to poduszka nie za miękka, co jeszcze? Może nie ten odcień bieli na ścianie. Mam ochotę czasem ją strzelić w ten rudy łeb. Inni nawet poduszki nie mają, kretynko ruda. Jednak rude w większości jest wredne!
    Kris. Głupia, skąpa dzida. Kłamczucha wredna. Carl, czy ty aby napewno dobrze zrobiłeś? No bo mi się zdaje, że nie. Lepsze wygody, bogactwo, a uczucia siedzą gdzieś związane starym sznurem w kącie, zakurzone i nikt o nie nie dba. Tego chcesz, Kris? Dobrze. Bo na to zasługujesz. Na pustke, totalną pustkę. Nie posiadanie kogoś, kto zrobiłby dla Ciebie wszystko. Ty nie robisz. Słowa nie wyrażą tego jaką pogarde trzymam dla jej postaci. To się po prostu czuje.
    A ja znów nawalam z komentarzem.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje.
      Postaram się i mam nadzieję, że uda mi się pisać lepsze rozdziały.
      ~~Crystal~~

      Usuń