~Co nowego w nexcie? Pewnie wiedzieć chcecie? Tu macie taką małą zapowiedź!

Na razie w przygotowaniu!

To wszystko już w kolejnym rozdziale

~~ Crystal ~~

A to w nadchodzących rozdziałach!

Ally zabije człowieka!
Austin dozna szoku pod koniec 2 sezonu!
Kris uwodzi i pójdzie do łóżka z Carlosem!
Jess spowoduje straszny wypadek!
Córka Ally i Austina niekoniecznie zostanie uwolniona!
W którymś rozdziale dużą rolę odegra wilk!
Niektóre wątki bohaterów będą miały na prawdę mroczną przeszłość!

~~Crystal~~


czwartek, 28 sierpnia 2014

Rozmowa z przyjacielem & Knucie złoczyńców


Obudziłam się z nowymi siłami do życia. Po wczorajszym dniu wypoczynek był niezbędny, a ten na który teraz sobie pozwoliłam miał swoje dobre strony.
- Wypoczęci? - spytałam budzących się do życia przyjaciół.
- Nie do końca, ale bywało gorzej. - odparła przeciągając się Trish.
- Gdy widzę ciebie, od razu jest mi lepiej. - powiedział Austin, na którego słowa się uśmiechnęłam.
- Zbierajcie się, a ja idę wykonać telefon do Mike. - zakończyłam rozmowę i odeszłam na bok, chcąc w spokoju rozegrać rozmowę z dawno niewidzianym już przyjacielem. Praca była jego drugim domem, a jak problemów się nie ma, to go się nie widzi. Szkoda tylko, że nie dzwonię w bardziej przyjaznych okolicznościach. Wybrałam odpowiedni numer i nacisnęłam słuchawkę.
- Halo? - odpowiedział głos w słuchawce.
- Cześć Mike. To ja Ally. Pamiętasz mnie? - spytałam zaciekawiona, czy w ogóle rozpoznał ten głos.
- Jak bym mógł cię zapomnieć. W mojej głowie zawsze pozostaje sylwetka pięknych dziewczyn.
- Może już mi tak nie pochlebiaj, dobrze?
- Jak chcesz, ale nie zabronisz mi zachwycać się twoim widokiem, jak już się znowu zobaczymy. - lekko się zaśmiałam. Szalony amant, który uwodzi na służbie. Muszę być ostrożna, bo mnie tym swoim czarem kupi, a wtedy już nie będzie odwrotu.
- Słucham, jaki masz problem. Czy chodzi o porwanie twojej córki? - spytał.
- A skąd ty o tym wiesz? - domagałam się wyjaśnień, zdziwiona jego spokojnym tonem głosu.
- Ally, ja nie pracuję w sklepie, tylko w FBI. Myślisz, że takich rzeczy my tutaj nie wiemy. Po za tym agencja detektywistyczna z którą pracujecie się z nami kontaktowała i prosiła o wsparcie. Na początku może i nie chcieliśmy z nimi współpracować, bo na głowie mieliśmy masę innych problemów, ale jak ja usłyszałem, że tu chodzi o ciebie i twoją rodzinę przyjąłem wezwanie i zacząłem tajne śledztwo. - odpowiedział wyjaśniając mi wszelkie pytania.
- A mogę zapytać kto się z wami w tej sprawie komunikował? - dodałam po krótkiej chwili.
- Nijaki Carlos Davis, chyba kuzyn Trish, jeśli dobrze pamiętam.
- Nie mylisz się. - oznajmiłam. A więc Carl coś jednak robił. Może dlatego nie odbierał. Ale nie rozumiem, czemu nam o tym nie powiedział. To pytanie zapewne trzeba będzie mu zadać, gdy tylko się z nami skontaktuje. - Czyli możemy liczyć na twoją pomoc?
- No pewnie. dajcie mi jeszcze trochę czasu, a wytropię tego bandziora. Mam już co do tego pewne domyślenia, ale żeby w stu procentach być pewien, muszę ten fakt potwierdzić. A ty masz jakieś wiadomości, bo teraz jeśli się czegoś dowiecie mi również dacie znak, ok.
- Ok. - odparłam. - Z tego co wiemy, to Live-rop znajduje się gdzieś we Włoszech. Kolejna informacja to to, że Jessie, która uważała się za naszą przyjaciółkę, potwornie nas zdradziła. Na prawdę była tylko szpiegiem tego przeklętego drania.
- Cóż, to wiele wyjaśnia. Jednak myślę, że w naszych szeregach mogą być jeszcze inni intruzi. A czy ta cała Jessie jest, aż tak wielkim zagrożeniem.
- Po za tym, że omal nas nie zabiła w fabryce śmierci i ukatrupiła Deza, to chyba nie, wiesz? - powiedziałam sarkastycznie, nie dowierzając, że on myśli, iż ta kobieta ma w sobie odznaki dobra.
- Zabiła Deza, serio? Myślałem, że zginął podczas wybuchu w szpitalu, a tu proszę. Taki o to klops. - chwila ciszy. - Uważajcie i bądźcie czujni. Na razie pozostańcie w granicach rozsądku. Nie róbcie nic na własną rękę, gdyż możecie zwrócić na siebie zbyt dużą uwagę. Trzymajcie się. Gdy tylko dowiem się czegoś nowego, od razu się z wami skontaktuje. Wkrótce się spotkamy, a ty się tak nie zamartwiaj. Twoja córeczka już wkrótce wróci do domu. - na te słowa dalej mogłam przypuszczać, że ona żyje i gdzieś tam czeka na mnie. - Na razie.
- Na razie. - zakończyłam rozmowę. Oby nic jej nie zrobili, bo inaczej gorzko tego pożałują. Dlaczego wszystkimi ludźmi rządzi niepohamowane zniszczenie. Czego nie mogą żyć w zgodzie i czy w dzisiejszych czasach, aż tak trudno jest o zaufanie? Te pytania na chwilę obecną są bez odpowiedzi, ale ja wiem, że trzeba patrzeć daleko w przyszłość w prawdzie w oczy, a samemu uzyskać rozwiązanie tylu zagadek, jakie codziennie sobie zadajemy.
- I jak tam rozmowa. Coś nowego? - spytał widząc mnie nadchodzącą Austin. Wytłumaczyłam mu to samo, co mnie przed chwil Mike, a później zapytałam o dość osobistą rzecz.
- Czy wierzysz, że ją jeszcze zobaczymy? Ja nie mówię, że jej już z nami nie ma, ale czy ona po tej traumie ponownie się uśmiechnie i zaakceptuje fakt, że kiedyś w młodości została nam odebrana dla zemsty, okupu, bądź jakiegoś innego powodu, którego nie znam, nie wiadomo za co? - na te słowa blondyn zareagował dość impulsywnie. Co miał odpowiedzieć, jak miał mnie pocieszyć, co mógł zrobić, by na moich ustach znów zagościł uśmiech, a troski i smutki odeszły w zapomniane? On wiedział najlepiej. Chwycił mnie i mocno przytulił pocieszając, że jeśli w mojej głowie będą się znajdowany wyłącznie takie zmartwienia, to nigdy nie zaznam spokoju. W jego ramionach czułam się bezpieczna, a słowa otuchy na prawdę podniosły mnie na duchu.
- Gdzie Trish? - spytałam po krótkiej chwili.
- Poszła zatelefonować do Carla. - czule mi odpowiedział. Po chwili, gdy atmosfera upadła pakowaliśmy rzeczy do samochodu, robiąc od razu zapasy w czekaniu na czarnowłosą.

* Oczami Carla *

Obudziłem się po romantycznej nocy spędzonej z Kris. dokładnie nie pamiętałem, jak wyglądał ostatni wieczór, ale wiem, że było cudownie i z chęcią bym to zrobił jeszcze nie jeden raz. Odwróciłem się, a moim oczom ukazała się ta o to niewiasta. Chwilę się na nią patrzyłem, aż do mnie dotarło, że ktoś taki jak ja w ogóle nie powinien ulec kobiecie w czasie służby i w pracy. To niedopuszczalne, a więc karygodne zachowanie. Mam nadzieję, że to co tu zaszło nie ujrzy światła dziennego i z bólem, och wielkim bólem, że muszę to mówić, się nie powtórzy. Trzeba się opamiętać, a przede wszystkim wiedzieć kim jestem i co tutaj robię. Ja, detektyw na bardzo wysokim stanowisku z takim numerem bym daleko nie zaszedł, a z całą pewnością to stracił, co budowałem przez te wszystkie lata ciężkiej pracy. Miejmy nadzieję, że ona nie zrobiła tego specjalnie i zachowa milczenie tak samo jak ja, a teraz czas odezwać się do Trish. Pewnie będzie chciała wyjaśnień. Kłamstwa u mnie są niewskazane, ale tym razem będę się musiał nimi posłużyć, by uniknąć problemów, które w tym przypadku są niepotrzebne. Wstając próbowałem odszukać telefon. Bez skutku, gdzieś zniknął. - Może zostawiłem go w gabinecie. - pomyślałem i po chwili znalazłem się w sąsiednim pomieszczeniu. Akurat dzwonił, więc go zauważyłem. Wziąłem do ręki i odebrałem połączenie od czarnowłosej znajomej.
- Halo. - powiedziałem do słuchawki.
- No wreszcie odebrałeś. - oznajmiła zdenerwowana.- Od wczoraj do ciebie dzwonię z bardzo poważnymi kłopotami oraz nowymi informacjami, a ty nic. Nie odzywasz się, nie oddzwaniasz. Co się stało, gadaj? - zażądała podniesionym głosem. Łatwo było ją rozgniewać, więc trudne mogło się okazać uspakajanie tej całej sytuacji.
- Mieliśmy tu małe problemy techniczne. Od wczoraj zabrakło prądu, a mi jak na złość padła komóra, więc nie byłem w stanie z tobą rozmawiać. - skłamałem trochę nabierając pewności siebie w tym co mówię.
- A nie mogłeś się skontaktować z nami w inny sposób? - pytała dociekliwie.
- Nie miałem czasu, by to zrobić. - trochę się zawahałem wypowiadając te słowa. - Dużo roboty mieliśmy tu na miejscu, ale teraz już jestem do waszej dyspozycji i może nie wnikajmy dalej w to co już się stało, tylko zajmijmy się bieżącymi sprawami.
- No dobra, ale jak tylko się zobaczymy, to czekać nas będzie prawdziwie "męska" rozmowa. - zakończyła dany temat i zaczęła nawijać o tym, co się u nich działo, przez ostatnie dwadzieścia cztery godziny.
- Czyli ty i Mike planujecie coś dużego? - spytała.
- Tak. Na razie dopracowujemy szczegóły, ale już wkrótce dowiemy się, gdzie tak na prawdę ten bandzior trzyma Louise. Większość to zasługa Mike, ale moja pomoc i tak była potrzebna, by rozwikłać pewne tajemnice w związku z tym związane. - powiedziałem. - Zapewne więcej dowiesz się od Ally. W końcu się znają. - dodałem po chwili.
- No dobra. To kończcie to, co zaczęliście, a my będziemy w spokoju i ukryciu czekać na dalszy rozbieg sytuacji. Hej. - powiedziała na do widzenia i rozłączyła się. Odetchnąłem z ulgą. Wróciłem do sypialni, lecz nikogo tam nie zastałem. Na łóżku leżała kartka, na której były napisane następujące słowa: Dzięki za wieczór. Był na prawdę fajny. Spokojnie, zachowam milczenie. Na razie wracam do siebie, do pokoju. Później się zobaczymy. Pa.
 Ostatecznie byłem zadowolony, chociaż i tak miałem wyrzuty sumienia, ale jeśli ona się cieszy to ja też. Było warto, niczego nie żałuje, a teraz wracam do roboty, której jest jeszcze na prawdę sporo.

* Oczami Kris *

- Co za frajer? Tak mi go szkoda. Na razie to co zrobił, zachowam dla siebie. Z czasem wyjdzie to na jaw, a jeśli mi nie uwierzą, to zawsze mam ciebie. - powiedziałam i spojrzałam na kamerę video, którą wcześniej sprytnie zamontowałam z widokiem na jego łoże. Teraz trzeba to tylko przerobić na film, w którym będzie uwieczniona próba gwałtu, a potem pokazać tej całej kancelarii. Jako świetna aktorka zdobędę większe poparcie, a jego wyrzucą i tym samym pozbawią go szans na przeszkodzenie nam w dalszym działaniu. - Ha, ha, haha, ha. - złowrogo się zaśmiałam i z uśmiechem na ustach usiadłam na krześle w celu przygotowań do dalszej "operacji".

* Oczami Jessie *

Jechałam właśnie ulicami dobrze znanego mi miasta. Kiedyś było mi bliskie, a teraz jest coraz dalsze. Szkoda, że z przeszłością nie można wiązać przyszłości. Ale nieważne. W ostatniej chwili dostałam nowe polecenie od szefa, co oznaczało, że z przykrością musiałam zrezygnować z śledzenia tamtej dwójki. Miejsce do którego zmierzałam było mi kompletnie nieznane, a temu gburowi, który siedział koło mnie, za pewne bardzo bliskie. Po jakimś czasie byliśmy na miejscu. Wysiadłam z wozu i ujrzałam starą hutę, od dawna nieczynną już zresztą. - Cholera. Kolejna misja. Tylko co teraz? Zabijanie czy wybuchy. Miałam już dość tego dennego zajęcia, ale za to mi płacili i trzeba było się z tym niechętnie pogodzić. Weszłam do środka i ujrzałam tam Live-ropa. Trochę mnie zaskoczył swoją obecnością. Zwykle się nie pokazywał. Sama może widziałam go z dwa razy, a pracuję z nim bardzo długi czas. - Słucham szefie. O co chodzi? - spytałam. Nic nie odpowiedział tylko wskazał mi worek.
- To twoja zapłata. - powiedział "W".
- I tyle? Jestem tu tylko dla pieniędzy, nic więcej?
- Nie do końca. - odezwał się. - Twoim nowym celem jest pościg. Za tobą. - dodał po chwili. - To miejsce gdzie masz mi ich przyprowadzić. Mogą mieć wsparcie, ważne żeby wszyscy dotarli na miejsce. - rzucił mi kartkę z adresem. - Dokładnie o tej godzinie za trzy dni chcę ich widzieć u siebie, gdy to wykonasz rozpoczniesz dalsze działanie.
- A jak ja mam to zrobić?
- To już twój problem i lepiej mnie nie zawiedź. Jeśli okaże się to dla ciebie za trudne, podzielisz los tych, których zabiłaś, a teraz idź i rób to co ci każe. - powiedział chamsko i bezczelnie. Zero kultury, ale ja kiedyś się na nim odegram. Jeszcze mnie będzie błagał o litość.
Posłusznie wykonałam polecenie i odeszłam rozżalona, że jestem przez tego drania tak podle traktowana. Wsiadam do auta i dojechałam w pogoni za tymi wygnańcami.

***
Ale mi zeszło pisanie tego rozdziału. Na prawdę? Cieszę się, że już go skończyłam. Nie rozpisuje się. kolejny rozdział już niebawem.

Czekam na wasze opinie i komentarze.

Na koniec piosenka:
 
"I'll always remember you"



~~ Crystal ~~

środa, 20 sierpnia 2014

Raini w nowym serialu Disneya!

 20??  "Growing Up And Down"  (TBA)

Disney Channel stawia na znane osoby, jeśli chodzi o główne role w swojej nowej komedii "Growing Up And Down", który na odcinek "pilotowy" otrzyma już zielone światło.

Raini Rodriguez ("Austin i Ally") oraz Adam Irigoyen ("Taniec Rządzi") dostali główne role w komedii rodzinnej jako dorośli rodzice, którzy nagle i nieoczekiwanie zostają znów przemienieni w nastolatków. Cecilia Balagot i Noah Centineo zagrają ich nastoletnie dzieciaki, które teraz muszą sobie radzić w szkole średniej z rodzicami - parą z niełatwym zadaniem ponownego przeżycia ich młodzieńczych lat pod krytycznym okiem własnych dzieci.

Barry Wernick i Steve Leff napiszą odcinek "pilotowy", a produkcja rozpocznie się w sierpniu.

Kolejne Informacje:

"Dorastamy tam i z powrotem"  - " Growing Up And Down" - opowiada o nastolatkach imieniem Sydney (w tej roli Cecilia Balagot znana z roli Smacle w serialu "Dziewczyna poznaje świat") i Ben (w tej roli Noah Centineo znany z roli Dallasa w serialu A&A), którzy mają kłopot z rozwodem swoich rodziców. Będą próbować wszystkiego, aby ci znów byli razem. Kiedy zdesperowany duet natyka się na to, co uważają za lampę dżina, chcą, by oni byli z powrotem razem, aż życzenie się spełnia i staje się prawdziwe. Rodzice nastolatków są znowu razem, ale nie do końca tak, jak dzieci to sobie zaplanowały. Ich rodzice zostali przekształceni w czternastolatków! Teraz duet musi wymyślić sposób, aby ich rodzice przetrwali dni w szkole, a jednocześnie dowiedzieć się, co trzeba zrobić, aby wszystko wróciło do normy.

"Dorastamy tam i z powrotem" - jest ostatnim z fabryki Disneya szalenie udanym hitem, czyli produkcją śmiechu, która ma być odpowiedzialna za niektóre godziny najlepszych programów Disneya kiedykolwiek w tym świecie doznań. Wcześniejsze to: "Suite Life Nie ma to jak statek", "Hannah Montana" i Czarodzieje z Waverly Place oraz ostatnich ulubionych: "To nie ja", "Z Kopyta" i "Jessie".

"Pilot" jest pierwszym odcinkiem w sezonie pierwszym "Growing Up And Dow". Gdy Sydney i Ben znajdują magiczną lampę, są szczęśliwi i zaczynają się bawić, ale przez nadchodzące kłopoty, przypadkowo zamieniają swoich rodziców w 14-stoletnie dzieci. Teraz Sydney i Ben muszą chodzić do szkoły ze swoimi rodzicami. 

Ekscytujące wieści dla fanów zarówno "Austin & Ally" jak i "Taniec rządzi!". Gwiazdy z obu produkcji Raini Rodriguez oraz Adam Irigoyen będą grać obok siebie w nowym Disney Channel "pilocie" o nazwie "Growing Up i Down". Raini Rodriguez wcielająca się w Trish w Disney Channel "Austin & Ally", który niedawno został przedłużony do czwartego sezonu, ma także brać udział w "Paul Blart: Mall Cop 2", który teraz jest kręcony, więc miała dużo pracy przed sobą! Razem z nią zagra Adam Irigoyen grający Deuce w "Taniec rządzi". My już nie możemy się doczekać, aby zobaczyć, te dwie śmieszne gwiazdy w jednym show.
Nie ma wątpliwości, że ich nowa produkcja będzie zabawna! To serial o dwóch rodzicach, granych przez Raini i Adama, którzy mają dwoje nastoletnich dzieci. Przez nastolatków, rodzice stają się czternastolatkami i w ten o to sposób muszą iść do szkoły ze swoimi dziećmi Jesteśmy podekscytowani, aby zobaczyć rozwinięcie i zakończenie tej całej sytuacji. Raini napisała o swoim podnieceniu na Twitterze w dniu dzisiejszym. Jest naprawdę wdzięczna za całe wsparcie swoich fanów!
Niestety produkcja ma być kręcona do końca sierpnia, ale jesteśmy pewni, że będzie warto czekać! W międzyczasie można złapać zarówno Raini jak i Adam na ich trwających serialach, które Disney Channel pokazuje teraz!






~~Tłumaczenie wykonałam ja, więc może być niedokładne.~~

To tyle, jeśli chodzi o informacje jakie znalazłam w internecie. Jutro napiszę o filmie, w którym zagra Raini Rodriguez.

A tak na marginesie.
Cieszycie się, że już niedługo zobaczycie Raini w nowym serialu Disneya, bo ja tak, a wy?
 ~~ Crystal ~~

"Bad Hair Day"


Disney Channel przygotowuje swój nowy film, w którym główne role mają dostać Laura Marano znana przede wszystkim z serialu Austin & Ally oraz Leigh-Allyn Baker serialowa mama z kultowego serialu "Powodzenia Charlie". Film zadebiutuje w 2015 roku, a Baker będzie mogła zadebiutować w roli producenta wykonawczego. 

Film opowiadać będzie o Marano, speca od techniki w szkole średniej, która na główny cel obiera ukoronowanie na królową balu. Kiedy jednak dzień idzie nie po jej myśli, musi polegać na przegranej policjantce graną przez Baker. Ale Baker ma sekret, aby zbliżyć się do królowej balu. Otóż Marano posiada zaginiony naszyjnik, który zarówno policjantka jak i złodziej biżuterii - w tej roli Christian Campbell z "Sąsiadów" - chcą zdobyć.

Marano znana z roli Ally z serialu, który jest numerem jeden wśród młodzieży oraz Baker, która wcześniej występowała w mniej niż 100 odcinkach "Powodzenia Charlie", filmie "Powodzenia Charlie: Film Drogi", "Czarodziejkach" oraz "Will & Grace" mają zapewnić doborową obsadę.

Film wyreżyseruje Eric Canuel ("Bon Cop, Bad Cop"), a Eric M. Gardner, Steven H. Wilson oraz Billy i Mat Eddy ("Zapped" tł. Trafiony oraz "Teen Beach Movie 2") napiszą scenariusz. Baker, Joel Rice, Denise Carlson, Dawn Wolfrom i Michael Prupas będą producentami wykonawczymi.

Pokusa & Odpoczynek


   - Radiowozy, cholera. - przemknęła mi myśl przez głowę. - Musimy stąd się jak najszybciej oddalić.
- Dlaczego? - spytał zaskoczony blondyn.
- Ally ma rację. - stwierdziła Trish. - Jedyni przebywający tutaj, a tak samo podejrzani, możemy być mi, dlatego dla własnego dobra oddalmy się jak najdalej. Później skontaktuje się z Carlem, by wyjaśnić mu tę sytuację i opowiedzieć nieco nieco o zdrajczyni Jessie. - zakończyła i wsiadła do samochodu.
- Ruszamy. - powiedział Austin próbując mi zająć miejsce na tylnych siedzeniach. Po chwili zniknęliśmy z pola widzenia policji.

* Oczami Kris *

   ...czymś co mogło nie wydawać się dla mnie zbyt przyjemne, bo całkowicie nie chciałam tego wykonywać, ale dla dobra sprawy trzeba było się poświęcić. Nagle zabrzmiał dzwonek mego telefonu.
- Halo.
- Kris, to ja Jess.
- Czego chcesz? - zapytałam podejrzliwie.
- Niestety, ale oni wiedzą już o tym, że nie współpracuję z nimi, co oznacza, że w każdej chwili będą mogli, a na pewną chcą, skontaktować się z tym szefem policji.
- I co z tego?
- Musisz mu przeszkodzić tak, by ta informacja do niego nie dotarła. Zrozumiano.
- Dobra, mogę zagrać, ale ty weź się lepiej do roboty. Nakierowałaś ich już na miejsce prawdopodobnego przetrzymywania ich dziecka.
- Tak. Zostawiłam po sobie małą wskazówkę, którą, jeśli wykażą się sprytem, powinni rozwiązać.
- Mam tylko nadzieję, że plan się powiedzie, bo inaczej moje wynagrodzenie będzie trzy razy większe.
- Wysoko siebie cenisz, ale to dobrze. Znaczy to o tobie tyle, że nie jesteś zwyczajną, lecz usposobioną kobietą. Dobra kończę, a tak na marginesie, to wiesz w ogóle jak nazywa się ten "W"? - zapytała czekając na odpowiedź.
- Szczerze to mam o w dupie. Jeśli trzeba zabiję go i tyle, bez żadnych wyrzutów sumienia. Kończę. - odłożyłam słuchawkę i udałam się do łazienki. Ubrałam się wyzywająco, rozczesałam włosy, nałożyłam lekki makijaż i poszłam na uwodzenie Carla, który był lekko pociągający.

* Oczami Carla *

   Siedziałem zmęczony przy biurku opierając się jedną ręką o blat danego przedmiotu i przeglądałem papiery, gdy nagle w drzwiach pojawiła się blond włosa piękność o jaskrawozielonych oczach. Na pierwszy rzut oka w ogóle nie przypominała mi Kris, która to zazwyczaj widziałem w służbowym stroju. Dopiero teraz tak na prawdę mogłem się przekonać jaka z niej "laska".
- Carl, możemy porozmawiać. - jej głos wprost czarował. Jednak chwila, nie mogę polegać pokusie. W końcu jestem stróżem prawa i nic nie może mnie rozpraszać.
- Oo, o, o czym chcesz ze mną pomówić. - jąkałem się. Pierwszy raz w życiu miałem problem z wymową.
- Jakoś nie mogę zasnąć. Czuję się taka samotna. - powiedziała drażniąco.
- Samotna mówisz, a co? Kiedyś kogo miałaś? - spytałem spoglądając jej w oczy.
- Może i tak, a może i nie. Co ci do tego? - podeszła bliżej i powoli opadała na me kolana. Dotknęła moich rąk i spojrzała mi w oczy. Lekko się denerwowałem. Nie ukrywam podobało mi się to, lecz czy na pewno jej ulec? Czy to ma sens? W tej właśnie chwili zaczął dzwonić telefon. Wyświetliła się Trish, która zapewne jak najszybciej chciała się ze mną skontaktować. Już zamierzałem odejść i odebrać telefon, gdy nagle Cris mnie pocałowała, a ja nie mogąc się obronić, go odwzajemniłem. Po chwili nasze usta spotykały się to w lepszych, to bardziej w najmajętniejszych pocałunkach. Czułem się niekomfortowe, lecz z drugiej strony taka przyjemność była nie do opisania. Wypuściłem komórkę z dłoni i z całej siły chwyciłem partnerkę w biodrach, by po chwili przenieść się do sąsiedniego pokoju, gdzie znajdowało się moje łoże.

* Oczami Jessie *

   - Zwykła suka. - pomyślałam. Z każdym pójdzie do łóżka. Trzeba przyznać, miłosnych igraszek miało już sporo. Jak dla mnie to szmata i tyle. Ja nigdy w życiu nie wskoczyłabym facetowi do łóżka tylko dlatego, że mi za to płacą. Ohyda. Ale nieważne, niech ona tam go urabia, a ja wracam do korzeni. Muszę jak najszybciej wysłać tę trójkę w wyznaczone miejsce, by jak najszybciej do tarli na miejsce. Chyba szefowi nie wypada czekać na towar, prawda? Zmęczona, lecz z napełnionym brzuchem, odzyskałam nowe pokłady energii, które teraz była niezbędna. Bowiem wszytko zależało od niej. Chwilę czekając zobaczyłam nadjeżdżającego czarnego opla. Wsiadam do środka i odjechałam w poszukiwaniu niedawnych przyjaciół.

* Oczami Ally *

   Wysiadając z pojazdu czułam wielką ulgę, która na prawdę podniosła mnie na duchu. Na szczęście rana już nie krwawiła i z każdą minutą zanikała, by po chwili rozpłynąć się w drobny mak. - Jedno zmartwienie z głowy. - pomyślałam. Tylko co z tego, skoro kolejne spadały jak gromy z jasnego nieba.
- Czy Carl dale nie odpowiada? - zapytałam się czarnowłosej przyjaciółki.
- Niestety nie. - smutno odpowiedziała. - To dziwne. Zawsze mi mówił, że praca jest dla niego najważniejsza, co oznacza, że z telefonem nie powinien się rozstawać, a tu proszę.
- Musi być najprawdopodobniej czymś na prawdę ważnym zajęty, by nie móc w tej akurat chwili oddzwonić. - stwierdził austin.
- Może i masz rację tylko zawsze mi mówił, że jak będziemy potrzebować jego wsparcia lub będziemy mieli jakiś problem, to mamy niezwłocznie do niego zadzwonić.
- Dobra, poczekajmy. - powiedziałam rozweselając tę spochmurniałą dwójkę. - Jak znajdzie czas to oddzwoni. My natomiast może zajmijmy się naszą pracą. Austin możesz jeszcze raz przeczytać to, co rudowłosa zgubiła, a ty znalazłeś? - zapytałam.
- No pewnie. - odpowiedział szczerząc swoje białe ząbki. - Wyspa Sycylia. Wielka Willa. Paszport Niedaleko Portu Immaltown. Bachor w potrzasku. Wykonaj Zadanie. Upewnij Się, Że Jest Bezpiecznie. Załatw Ich. - skończył.
- Cóż wiemy, że przez ten zwitek papieru można wywnioskować, iż nasza kochana Jess współpracuje z tym draniem i zapewne wie gdzie Lula jest przetrzymywana. - oznajmiła czarnowłosa.
- Tak, a początek musi podpowiedzieć nam, gdzie możliwie sina znajduje. - przytaknął Austin.
- Tylko dlaczego mieli, by ją tak daleko wywozić. Przecież to nie ma sensu? - spytałam nie odzyskując odpowiedzi.
- Te chcemy to wiedzieć. - odpowiedziała za siebie i Austina Trish.
- Wiecie, a mi się wydaje, że ona celowo zgubiła ten papier, byśmy go znaleźli, a później poprzez logiczne myślenie domyślili się, gdzie przetrzymywana jest nasza córka. - wtrąci się Austin mówiąc całkowicie sensownie
- Masz całkowitą rację. - przyznałam mu. - To ma sens, tylko że my i tak musimy się tam udać.
- Tylko jak to zrobimy? - spytała czarnowłosa.
- Cóż, spróbujemy nawiązać współpracę z kimś kto nam w tym pomoże, a jak Carl oddzwoni, to się dowie co zamierzamy. Na razie musimy się trzymać na baczności, gdyż czuje, że będziemy obserwowani. - powiedziałam twierdząco z całym przekonaniem.
- No dobra, tylko kto może nam pomóc. Tu już mamy sojusznika, a policja nie sądzę, że nam pomoże, tym bardziej, iż możliwe jest to, że jesteśmy już poszukiwani. - stwierdził Austin.
- Mam znajomego, który pracuje w FBI. Myślę, że nam pomoże. Jutro z samego rana się z nim skontaktuje i razem ustalimy działanie mające na celu odzyskać naszą zgubę.
- No dobra. Miejmy nadzieję, że Carl w końcu odpowie na nasze wołanie. Zmęczeni całym dniem, wygłodzeni i z kompletnym brakiem higieny postanowiliśmy, że dzisiejszą noc spędzimy już normalnie na stacji benzynowej koło motelu, gdzie naładujemy nasze akumulatory w przygotowaniach do jutrzejszego i znacznie bardziej trudnego dnia.

***
I z kończyłam z nową optymistyczniejszą wersją kolejny rozdział. powoli zaczynam się rozkręcać w bardziej sensownym pisaniu. mam nadzieję, że rozdział się podoba.
Czekam na wasze opinie i komentarze, których im więcej, tym szybciej rozdział.
Teraz lecę zaktualizować dwóch nowych bohaterów, którzy się w opowiadaniu już pojawili, a także trzeciego, który dopiero się pojawi.
To tyle.
Na koniec jedna z moich ulubionych piosenek:

Kasia Popowska - Przyjdzie taki dzień


~~ Crystal ~~

wtorek, 19 sierpnia 2014

Wkrótce rozdział...

Powracam już po dłuższej przerwie z nową dawką siły na tego o to bloga.
Czas, który sobie odpuściłam tu na blogu, przełożyłam na przemyślenie z nim związane tak, by urozmaić to opowiadanie i wymyślić dalszy ciąg tej historii.

Na razie rozdział jest w budowie, ale zapewniam, że w końcu się pojawi.
To, że mnie nie opuściliście, wiele dla mnie znaczy i dlatego postaram się dodawać posty już systematycznie.

Czekajcie i bądźcie cierpliwi.

Na razie jestem w trakcie przygotowań nowej strony na tym blogu, więc będziecie musieli czekać na rozdziały. To tyle, nie rozpisuje się.

~~ Crystal ~~

wtorek, 27 maja 2014

Zapraszam na dramatycznego bloga!

O to link! Wejdźcie, na pewno się opłaci!


Co do tego bloga, to na chwilę obecną zawieszam pisanie do odwołania!

~~Crystal~~

czwartek, 8 maja 2014

Przeczytaj ! ! !

Wiem, że znowu się opuściłam, ale nie miałam innego wyboru!       (tekst skopiowany)
Komputer mi się popsuł (czyt. wirus) i musiałam niestety, ale oddać go do naprawy. Takiej niedosłownej bym powiedziała, bo był naprawiany w domu. 

dopiero dzisiaj wszystko już jest w porządku i mogę w spokoju wracać z "urlopu", czego bym tą przerwą na pewno nie nazwała. Mam nadzieję, że mnie nie opuściliście i mnie rozumiecie.

Wodzę, że na bloga coraz więcej oso zagląda, więc obiecuję wam, że kolejny rozdział będzie ciekawy i coś się w nim wydarzy. Pojawi się zapewnę (mam nadzieję) w tym tygodniu.

Czekajcie i motywujcie. Wenę mam ogromną. Piosenka: (operowo i z realithy show)

~~Crystal~~

wtorek, 8 kwietnia 2014

Nastąpiło...

Przepraszam, że już dawno nic się tutaj nie pojawiło, ale ja po prostu nie mam czasu na jakiekolwiek pisanie. Nawet teraz muszę pisać krótko i zwięźle.
Szkoła i wszystko z nią związane, spotkanie ze znajomymi, koła zainteresowań, a do tego czas wolny poświęcony przyjemnością na świeżym powietrzu.
Staram się coś pisać, ale wychodzi, że codziennie mogę dodać tylko dwie linijki do swoich wypocin.

Mam nadzieję, że rozumiecie.
Postaram się coś dodać, przynajmniej spróbuje.
Bądźcie cierpliwi.
Wątpię czy w tym tygodniu pojawi się jakiś post, ale trzeba żyć złudzeniami.
Jeśli chcecie coś czytać fajnego, to zapraszam do blogów w kategorii czytuję, bądź polecane.
Możecie też pytać mnie na asku o co tylko chcecie. Link: http://ask.fm/DarkCrystal
Na razie to wszytko.
Czekajcie i mnie nie opuszczajcie. Komentujcie i motywujcie, a rozdział na pewno się pojawi.
Żeby nie było pusto, krótka piosenka:


~~Crystal~~

sobota, 29 marca 2014

Dyskusja & Odpoczynek

Dyskusja & Odpoczynek

    ...Coraz gorsze mieliśmy przeczucia. Sytuacja nie była zbytnio przyjemna. Bałam się i to bardzo, ale co robić, i czy na pewno wierzyć czarnowłosej. Mamy uciekać, czy zostać tu w środku. Szczerze, to też wyczuwałam podobne zapachy, ale w moim mózgu tworzyły się inne przedmioty, które moly wykonać tę czynność. Stojąc tak w zamyśleniu, nie ruszaliśmy się. Byliśmy koło drzwi ewakuacyjnych, którymi też weszliśmy, więc w każdym razie mogliśmy opuścić budynek. Nagle zobaczyliśmy dym, a Trish ponownie swoim inteligentnym głosem wyczuła poprzednie czucie.
- Uciekamy! Szybko! - alarmował Austin. Przerażone zaczęłyśmy się potykać, co było dziwne, bo od progu zrobiłyśmy zaledwie parę kroków.
- Drzwi się zacinają! - mówiła coraz bardziej zdezorientowana i rozproszona Trish. Blondyn na jej uwagę zebrał w sobie całe siły, po czym wyważył drzwi. Byliśmy wolni. Moim uszom dało się we znaki odliczanie.
- Szybko! Chowajmy się! - krzyczałam sparaliżowana. Szybkim tempem przemieszczaliśmy się na stopach, po ciężkim betonie w stronę murów. W ostatniej chwili uniknęliśmy śmierci, znikając nad danym ogrodzeniem. Jedyne co dało nam się we znaki, to potworny i zaraźliwie potężny wybuch, pożar - wszystko w jednym - zamęt, a na końcu już tylko ciemność w oczach.

*Oczami Jessie*

    Znajdowałam się w tej chwili w taksówce. Moim celem była ulica Stravtoght. Po co tam jechałam? Dobre pytanie. Sama zbytnio nie widziałam żadnej sensownej odpowiedzi na to pytanie. Wybieram się tam tylko z tego powodu, że niedaleko właśnie tego miejsca spoczywała osoba o imieniu (nie mogę na razie zdradzać, więc podam inicjał) "W". Człowiek ten miał ważny udział w naszej akcji, udanej oczywiście. Jego zadanie było proste, coś kontrolował, ale mniejsza z tym.
    Tak to sobie dyskutując z moją podświadomością dotarłam na miejsce. Krajobraz był nijaki. Nie wiadomo czym tutejsi ludzie w ogóle się zajmowali, gdy wracali z pracy. Nuda, nuda i nuda, czy może być coś gorszego? Jak by tego było mało, to jeszcze zaczęło czymś jechać. Masakra! Co to za miejscówka, zdechła, czy co. Otrząsając się jeszcze z mozolnego i natrętnego zapachu, wróciłam do ćwiczenia.
- "W", to ja Jess! - krzyknęłam w otchłań. - Wyłaś! Wiem, że tam jesteś. Po za tym chyba masz jakiś problem, a bez nas go nie rozwiążesz, więc lepiej rusz te swoje cztery litery i pokaż ten swój zakuty łeb.
- Już idę! - chlapnął okropnym głosem.
- Kris już do ciebie dzwoniła? - zapytałam się wysokiego mężczyzny.
- Ta. - odparł bez namysłu.
- Muszę cię zmartwić, ale budynek, w którym mieli ponieść klęskę ci frajerzy, chyba nic nie zdziałał. Co to ma być! Miałeś wszystko dopiąć na ostatni guzik, by nic nie wymknęło ci się z pod-kontroli, a tu proszę. Odliczanie za późno włączone. Czas, który mieli na ucieczkę w ogóle się nie powinien pojawić, a oni mieli go aż za dużo. - mówiłam rozzłoszczona.- W dodatku jak kretynie mogłeś po sobie pozostawić zapach "śmierci" - czyli benzyna - , który oni wyczuwali na odległość. Ja sama nie wchodziłam, a tak dał mi się we znaki, że myślałam, jak tu przyjadę, że cię zamorduję. Pewnie głąbie sam nie wiedząc zostawiłeś tam jeszcze jakieś ślady po sobie. Chwila ciszy.
    - Ale to przecież wybuchło, więc ich nie znajdą! - powiedział po namyśle. Co on, głupi, a może myślał, że nie zauważyłam.
- Nie znasz ich, więc nawet nie myśl o takich powikłaniach. Są zdolni do istniejących rzeczy. Skoro przeżyli jako jedyni ze szpitala, w który uderzył potężny i wielki samolot, przeznaczenia, to z całą pewnością znajdą dowody na to, kto to wszystko zaplanował. Jak wpadniesz, to my z tobą! Czaisz bazę. - skończyłam na tym etapie, by nabrać powietrza w płuca. - No dobra. Nie warto informować Live-ropa o takich poczynaniach, bo na pewno one go nie usatysfakcjonują, więc wszem i wobec musimy działać dalej. mam nadzieję, że przynajmniej zawiadomiłeś policję na tym obszarze o tym zdarzeniu. - kiwnął głową twierdząco.- To dobrze, w takim razie czekamy, aż ich zapuszkują. Bierz się dalej do pracy, a ja wracam obserwować sytuację. A i jeszcze jedno. Dlaczego wszyscy mówią do ciebie "W"? - zapytałam z zaciekawieniem. Zawsze wszystko wiedziałam, więc taka drobnostka także nie uniknęła mojej uwagi.
- Powiedzmy, że nie lubię swojego stukniętego imienia. Pseudonimu nie lubię, a po za tym to nie twoja sprawa. Może kiedyś ci powiem. Na razie to tajemnica. Spadam. - odpowiedział kończąc rozmowę i opuścił mnie, pochłaniając się w przemyśleniach oraz chowając się z powrotem w "szopie". Tak właśnie nazwałam to, gdzie znikł.
    Powoli zbliżała się kolejna noc. Wróciłam do auta i pognałam jak szalona przez drogi, by jak najszybciej dostrzec w do celu. Po drodze zatrzymałam się na stacji, by wziąć lekki prysznic i coś przekąsić. Kończąc ostatni kęs zajadanego posiłku moim oczom ukazał się ciekawy komunikat na ścianę, w postaci ogłoszenia.

*Oczami Carla*

    Po chwili dotarliśmy na komisariat. Zmęczeni i głodni zażyliśmy kąpieli, a następnie udaliśmy się do stołówki na małe co nie co.
- Kris, zjesz ze mną. ma kilka spraw z tobą do obgadania.- zapytałem z podniesioną głową.
- Jasne, czemu nie. - odpowiedziała i pospiesznie zajęła miejsce na przeciwko mnie. - Nie chcę być jakoś przemądrzała, ale to, co w tu jecie jest naprawdę obrzydliwe. Jak można to próbować, a co dopiero połykać. - mówiła z obrzydzeniem, na co się zaśmiałem.
- Przyzwyczaisz się. Po za tym nie wybrzydzaj. Myślisz, że łatwo jest przypaść do gustu tak dużej liczbie osób. Kucharki się starają jak mogą, więc nie marudź, a wcinaj. Trzeba nabrać sił, bo dalej jesteśmy w kropce i w ogóle nie przesuwamy się do przodu.
    - Milczę. - uśmiechnęła się wieńcząc rozmowę i zaczynając obiad. Po parunastu minutach skończyliśmy. Zanieśliśmy naczynia do specjalnie przygotowanego na nie miejsca, po czym udaliśmy się do mojego gabinetu. - No i co dalej? - pytała się ciągle Kris. - Mamy jakiś plan, coś na zamyślę, czy czekamy, aż wszystko samo się rozwiążę?
- Wiemy gdzie znajduję się nasz zbiegły. To już bardzo dużo daje. Ale Włochy są wielkie, a nas kilkudziesięciu nawet i tak ich nie przeszuka w całości. Musimy także pamiętać, że nie mamy za dużo czasu. Na razie nigdzie się, daleko, muszę zaznaczyć, nie wybieramy. Poczekamy na informacje od naszej trójki detektywów. Trish mnie prosiła, byśmy im nie przeszkadzali w pracy i nie potrzebnie nie wydzwaniali, więc najprościej na świecie poczekamy. Możesz iść się zdrzemnąć, odpocząć, co tam wolisz. Jak będziemy gdzieś wyruszać, ale dostaniemy jakieś informacje do osobiście ci gwarantuję, że zostaniesz kilkakrotnie powiadomiona. Nie martw się.
- Ok, ale co z tymi "pilnymi", jak to rzekłeś sprawami. - zauważyła i tu mnie miała.
- Nie były takie "pilne", jak to wcześniej myślałem. To nic takiego. Idź odpocznij, a ja tu dalej pogłówkuje w tej sprawie. - powiedziałem już prawie wypraszając gościa z mojej siedziby. Musiała to zauważyć, bo posłusznie wykonała mą prośbę. Zmęczony usiadłem na krześle, a po chwili zobaczyłem mroczki przed oczami.

*Oczami Kris*

    Na razie nie miałam co kombinować, więc oddzwoniłam do rudowłosej, która, jak widać po kilkudziesięciu nie odebranych połączeniach, próbowała się do mnie dodzwonić i najwidoczniej na świecie udałam się na odpoczynek. O tak, mi też się należy. Wszystko szło godnie z planem, który coraz szybszymi krokami powoli się uaktywniał. Zadania, które miałam, były proste, ale jedno z nich mogło naprawdę okazać się trudne do wykonania. Myślałam mianowicie o ...

*Oczami Ally*


    Ocknęłam się, ponieważ odczułam głębokie ukucie w nodze. Na moje nieszczęście musiałam nakuć się na ostry drut. Bolało jak cholera, potwornie bym rzekła. Głowa mnie strasznie bolała. Dym powoli opadał, a z całego tego zamieszania nic nie zostało. Nie mam zielonego pojęcia, czy ktoś to widział, ale nadal miałam złe obawy, co do tego całego zdarzenia. Podniosłam się z ziemi, ale tylko do połowy. Nie byłam w stanie wstać, bo uciążliwy ból mi na to zabraniał. Źle to wygląda. - pomyślałam. Krew się sączyła,a rana coraz bardzoej zakażała. Powoli świadomość całej tej sytuacji docierała do mojego umysłu. Zerknęłam na przyjaciół. Ruszali się, co oznaczało, że byli cali i zdrowi. Odetchnęłam z ulgą.
- Hej, Żyjecie. - wydusiłam z siebie. - Nic wam nie jest? zapytałam z troską w głosie. Najważniejsze teraz było to, by byli cali i zdrowi.
- Ally. - zaczął Austin.
- W porządku. - odparła, widząc, że i tak z siebie blondyn już więcej nie wydusi moja czarnowłosa przyjaciółka. - Z nami dobrze, ale z tobą chyba nie najlepiej. - spojrzała na moją nogę.
- Lecę po apteczkę. - oznajmił już z powagą Austin. Musiał odzyskać świadomość tego, co się z nami dzieje. Samochód na szczęście uniknął zniszczenia, bo został zaparkowany za budynkiem znajdującym się nie opodal, co w tym przypadku ochroniło go. To dobrze. Przynajmniej będziemy mieli jak wrócić. Po chwili chłopak wrócił. Trish uważnie przyglądnęła się mojej ranie, po czym dokładnie ją odkaziła i zabandażowała.
    - Dobrze się czujesz. - zapytał czule mnie obejmując i całując w policzek, Austin.
-Dobrze. - odpowiedziałam mile zaskoczona na jego gest.
-Chodźcie gołąbeczki. Ruszajmy dalej. - oznajmiła Trish i już po chwili znalazła się koło mnie, podpierając mnie z jednej strony, bym nie upadła. Powoli ruszyliśmy do samochodu. Chcieliśmy już wejść do środka, lecz nagle znikąd pojawiło się kilka radiowozów policji!

******************************************
Długo się nie pojawiał, dlatego postanowiłam się napisać go takiego długiego. Mam nadzieję, że się podoba. Starałam się unikać powtórzeń. Błędów też zbytnio powinno nie być.

To był rozdział taki podsumowujący poprzedni, dlatego się nic tu nie dzieję. Kolejny będzie bardziej rozkręcony. Pojawi się niedługo. Bądźcie cierpliwi.

Proszę o komentarze i opinie na temat nie tylko rozdziału, czy opowiadania. Możecie też wyrażać swoje zdanie co do wyglądy czy stron tutaj się znajdujących. Przyznam się, że pracuję nad kolejną.

To wszystko na dzisiaj. Jeszcze raz proszę o komentarze. Na koniec pioseneczka:



Do napisania!


~~Crystal~~

 

poniedziałek, 24 marca 2014

Kiedy next?

Nie wiem.
Naprawdę.
Nie mam teraz jakoś zbytnio czasu.
Szkoła i wszystko z nią związane, do tego poprawa pogody, więc nie siedzę cały dzień w domu, a już tym bardziej przed komputerem. Prawdę mówiąc nie ma mnie w domu czasami cały dzień, więc nawet nie mam czasu by coś zacząć. W weekend też jestem zajęta. Rano wstaje i wychodzę ze znajomymi, by wrócić o 20, a o tej godzinie ja nie mam jak pisać.
Musicie czekać.
Mam nadzieję, że w tym tygodniu dodam choć po jednym rozdziale na każdego z blogów.
Żeby nie było smutno, piosenkeczka na koniec:


Bądźcie cierpliwi!
Do napisania!
~~Crystal~~

niedziela, 16 marca 2014

Zdobyć zaufanie&Cel wykonany

Zdobyć zaufanie&Cel wykonany

*Oczami Carla, ciąg dalszy*

     ...nie było mi do śmiechu. Czekając na wyrok w ostatniej chwili uniknąłem śmierci. Otóż strzał został wypuszczony, ale mnie uratowała szybka zręczność i bojowe działanie, kto by przypuszczał, Kris. Odepchnęła mnie na bok, a następnie z całej siły uderzeniem prawej stopy wycelowała w samą głowę przestępcy. Zabrała mu pistolet i już chciała strzelać, lecz ją powstrzymałem.
-Spokojnie.-wyrwałem jej z ręki broń.-Chyba nie chcesz pójść siedzieć. On i tak zgnije w więzieniu, a ty masz przecież jeszcze całe życie przed sobą. Nie marnuj go w tak lekceważący sposób. Uwierz mi. Gdybyś go zabiła, to na jakieś 25 lat i tak trafiłabyś za kratki.-oznajmiłem, ścierając chusteczką pot z czoła.
-Dzięki, że mnie w ostatniej chwili powstrzymałeś.-uśmiechnęła się.-Co teraz robimy. To, że ich mamy nie oznacza, że już z nimi wygraliśmy. Mają nas ciągle w garści. Miejmy się na baczności.-powiedziała i podeszła do sprawcy. Zakuła go w kajdanki i podała pierwszemu napotkanemu policjantowi, by ten zaprowadził go do wozu policyjnego.
-Na razie odwieziemy tych gagatków na komendę. Tam ich przesłuchamy, a później wytoczymy proces o współudział w porwaniu. Idź na odpoczynek. Dość już dzisiaj się namęczyłaś. Ja się wszystkim zajmę.
-Trzymam cię za słowo.-powiedziała i udała się do swojego auta. Chwilę jeszcze się na nią patrzyłem, po czym wykonałem tę samą czynność. Wsiadając do pojazdu musiałem przyznać, że źle ją oceniłem. Trzeba jej zaufać.-pomyślałem. W końcu to jej zawdzięczam życie.

*Oczami Kris*
   
     Naiwniacy. Jestem tak perfekcyjną aktorką, że każdy nawet nieznajomy potrafił by uwierzyć w moją wiarygodność. Ale przejdźmy do rzeczy. Trzeba coś zrobić. na razie się tylko obijam, a Live-rop z postępujących na razie działań nie będzie zadowolony. Przynajmniej mam ich zaufanie, to najważniejsze, teraz trzeba tylko czekać, aż wszyscy stracą czujność, a wtedy ja uderzę. Ujawnię swoją tożsamość, chociaż nie tak do końca. Dobra, zbaczam z tematu. Muszę jak najszybciej zadzwonić do jednej bardzo znanej mi osoby, ale o tym dowiecie się później. Wyciągnęłam telefon z ręki i wykręciłam numer pod literą "W". Kogo szukałam. To wyłącznie koja sprawa.
-Czyli wszystko już gotowe?-zapytałam pod koniec rozmowy.
-Tak. Już niedługo zacznie się jazda. Kończę rozmowę i się odmeldowuję.-odpowiedział głos w słuchawce. Po chwili było już tylko słychać sygnał komórki. Z uśmiechem na ustach ruszyłam w stronę komisariatu.

*Oczami Jessie*

     Dobra, dobra. My tu gadu, gadu przy stoliku, a tam po drugiej stronie lusta trwa akcja. Muszę się wreszcie zabrać, za te cholerną robotę. Tylko tak siedząc tutaj i rozmawiając z mymi przyjaciółmi naprawdę czuję, że nie powinnam ich tak bardzo ranić. Wydaje się to dziwne, że osoba z taką kartoteką jak moja, potrafi rozmyślać nad czymś takim. Ale taka jest prawda. Ci ludzie są pierwszymi osobami, które mnie naprawdę rozumieją, które mnie zauważają, potrafią wysłuchać, wesprzeć i wspomóc. A ja ich tak okłamuje. Czuję się potwornie, ale niestety mam zasadę, że jak już w coś się zaangażuję, to muszę to skończyć. Już dalej nie przeciągając powinnam się solidnie zastanowić nad swoim dalszym życiem. Zdecydowanie z całym szacunkiem nie powinno to tak wyglądać, ale nie czas teraz na zmiany. Zabieram się za pracę. Dokładnie przed sekundą dostałam esa od blondyny w sprawie dalszego postępowania. Czyli już wszystko gotowe, a ja nadal w kropce. Moja zadanie o dziwo było proste. Rzadko się zdarzało, bym miała taką robotę. Trzeba zapamiętać ten dzień.-pomyślałam. Otóż pokaz, w którym miałam się zaprezentować, polegał na zabraniu, albo raczej wysłaniu ich jak najszybciej do północnych Włoch, miasta Mediolanu. samolot już na nas czekał. Ja miałam tylko za zadanie ich tam zawieź, a potem zaprowadzić pod wyznaczone miejsce. Bułka z masłem.-przeszła mi myśl przez umysł.
-Słuchajcie. Skoro już wiemy, gdzie znajduję się ten drań, to proponuję jak najszybszą podróż do Italii.
-A skąd ten pośpiech?-zapytała Trish.-I tak na samolot będziemy musieli trochę poczekać.
-A mylisz się moja droga.-wtrąciłam się.-Sprawdzałam w telefonie, a dokładniej w internecie rozkład lotów samolotów i dokładnie za 15 minut jest najbliższy do Mediolanu, więc co wy na to, żeby się tam jak najszybciej udać.
-Ale już. No dobra.-dodała po chwili Ally.-Zbierajmy się.-mówiła z entuzjazmem na ustach. Bądź, co bądź, ale chyba się cieszyła z tego faktu. Po chwili dojechaliśmy na lotnisko. W ostatniej chwili zdążyliśmy na odlot. Zajęliśmy miejsca w machinie i po chwili wyruszyliśmy do Europy.

*Oczami Ally*

     Na początku miałam wrażenie, że rudowłosa jest szpiegiem, coś knuje, planuje, a tu proszę myliłam się. Każdy się myli, ale mnie rzadko to się zdarzało. Chwila nie uwagi, a tu proszę. Wszystko się samo wykonuje. Tylko dlaczego Jess wszystkim się zajmowała, a my, jak za przeproszenie, ostatnie "ofiary" losu tylko czekaliśmy na efekt. Jednak dalej nie byłam jeszcze w 100 procentach przekonana, że dobrze i legalnie postępujemy. Oby wyszło nam to na korzyść, bo inaczej gorzko tego pożałujemy. Po kilku godzinach dotarliśmy na miejsce. Na szczęście, przeszłość zostawiliśmy daleko w tyle, więc nie mieliśmy żadnych bagaży. Ułatwiało nam to sprawę, ale nie mogłam powiedzieć, że jesteśmy "czyściochami". Czasem udało nam się wziąć prysznic, ale ubrania, które nosiliśmy były naprawdę straszne. Najbardziej nadawały się one do wyrzucenia, a nie do noszenia. Ale to tak na marginesie. Jechaliśmy zamówiąną taksówką tam, gdzie Jess kazała jechać kierowcy. Musieliśmy jej ufać. W końcu ona już tutaj była, a my nie.
-Jesteśmy, to tutaj. Dziękujemy za podwózkę.-powiedziała szczęśliwa rudowłosa i podała banknot za przejazd taksówkarzowi.
-To gdzie tak naprawdę zmierzamy?-zapytałam.
-Pod tamten sklep.-pokazała palcem na wielki budynek. Sklepem okazał się zakład meblowy. Bardzo znany, nie ukrywajmy.
-To co dalej?-zapytała Trish.-Czekamy na kogoś lub na coś. Nie wiem.-mówiła zdezorientowana.
-Wejdźcie, a sami zobaczycie.-powiedziała z bardzo sztucznym i tak wymuszonym, że można się było zaniepokoić, uśmiechem na ustach.-A ty nie idziesz?-zapytał niepewnie Austin.
-Za chwilę do was dołączę. Sprawdzę tylko, czy nikt nas nie śledził.
-Ok.-odpowiedziałam jej. Byłam coraz bardziej ciekawa, co zastaniemy w środku. Zaufajmy jej, w końcu tyle dla nas zrobiła.-powiedziałam na głos i ostatni raz spojrzałam na oddalającą się Jessie. Weszliśmy do środka.
-Co tam trzymasz w ręce Austin?-zapytałam przekraczając próg drzwi.
-Nie powinienem się mieszać w życie Jess, ale to jej. Wypadło z kamizelki. Są tutaj dość dziwne rzeczy napisane, dlatego wolałem jej tego nie oddawać, a wam wręcz przeciwnie, czyli pokazać.
-Czytaj.-poganiałam go pośpiesznie.
-Wyspa Sycylia. Wielka Willa. Paszport Niedaleko Portu Immaltown. Bachor w potrzasku. Wykonaj Zadanie. Upewnij Się, Że Jest Bezpiecznie. Załatw Ich.-skończył czytać zwijek papieru, a my na trochę się przelękłyśmy.
-Nie to, że zawartość jest naprawdę dziwna, to jeszcze wszystko napisane z dużej litery. Mam coraz większe wątpliwości co do tej kobiety.-nie mogłam już dale mówić, ponieważ czarnowłosa bardzo chciała nam coś oznajmić.
-No mów.-dałam jej głos.
-Nie to, że was obrażam , ale naprawdę nie czujecie?-zapytała z niedowierzaniem.
-A niby co mamy czuć.
-Mam bardzo wyczulony zmysł węchu i muszę wam powiedzieć, że wyczuwam zapach benzyny, tytoniu, jak by to miejsce miało zaraz wybuchnąć.-mówiła z obrzydzeniem i zatykając nos moja inteligenta przyjaciółka. Tak zgadza się. Jest mądra, trzeba to przyznać, bo to ona tym zdaniem uchroniła nas przed największą katastrofą na świecie. No może tylko w połowie, bo po całym tym zajściu, jakie zaraz nastąpi złapie nas kolejny bardzo poważny problem. I znowu musiałam użyć znanego powiedzenia: "Cisza przed burzą"!

****************************************
Jestem pozytywnie zadowolona z tego rozdziału. Powoli zaczynam się rozkręcać w tym opowiadaniu.

Czekam na wasze opinie. Napiszcie, czy podoba się wam moja technika pisania, a jak macie jakieś uwagi to walcie śmiało.

Na koniec pioseneczka:





Do napisania!
~~Crystal~~


niedziela, 9 marca 2014

Podejrzenia&Kontakt z bronią

Podejrzenia&Kontakt z bronią

*Oczami Kris*
Pędziłam samochodem jak szalona. Gdzie? Pewnie w stronę "słońca". Lecąc po ulicach miast słuchałam przyjemnej muzyki. Głowa cała mi chodziła, chyba od tych emocji. Nie mogłam opanować kierownicy. To w bok, na to chodnik wjeżdżałam pojazdem i to za każdym razem. Niby coś wiedziałam, ale i tak byłam w kropce. Dokąd zmierzam. Szczerze mówiąc nie wiedziałam jak uda mi się zdobyć zaufanie policjantów. Coś tam się wykombinuje.-myślałam. Bez najmniejszych przeszkód dojechałam na miejsce. Po chwili zauważyłam wychodzących z niedalekiej uliczki dwójkę umięśnionych strażników prawa. Szybko przebrałam się w służbowy strój. Chodźmy.-przeszła mi myśl przez umysł. Wyszłam z pojazdu i udałam się w stronę gawędzących stróżów. W trakcie chodu cały czas myślałam, czy zemdleć, czy zyskać ich wierność, zaufanie?
-Do usług zgłasza się Kristin Welbeck, szefowa agencji detektywistycznej "Spartaks".-kłamstwa wychodziły mi wręcz perfekcyjnie, więc wiedziałam, że to kupią.
-Witam, nazywam się Carlos Davis, szef policji międzynarodowej w USA. W czymś mogę pomóc?-zapytał.
-Owszem, ale nie pan mi, tylko ja panu. Dostaliśmy niedawno informacje o danym wydarzeniu, które na pewno teraz pan bada. Wszystkie informacje są zastrzeżone, więc nie mogę ich tak po prostu ujawnić. Nie możemy przejąć od was tej akcji, dlatego moja firma zdecydowała, że wspólnie moglibyśmy wziąć udział w tej akcji. Ja jestem przedstawicielem danej firmy, co oznacza, że zostałam tutaj zesłana większą ilością głosów.-zakończyłam na jednym tchu. Przewróciłam oczami. Chciałam skryć swoją twarz. Może i byłam świetną aktorką, ale nie miałam pustej kartoteki kryminalnej. Było tam trochę przekrętów, niektóre nawet nie dawno temu wykonane.
-Akcja ta jest dosyć skomplikowana, ale przyda nam się pomoc. Chciałbym tylko zobaczyć dokonanie pani agencji, pani osiągnięcia, po czym później zapozna się pani bliżej z całą tą "biblioteką".
-Dziękuje. Ruszajmy.-powiedziałam z uśmieszkiem na ustach i poszłam w tę stronę, w którą zaprowadził mnie Carlos.-Przejdziemy na ty?-zapytałam.
-Carlos.-odpowiedział.
-Kristin, ale proszę mi mówić Kris, tak zdrobniale.-pochwaliłam się. Po załatwieniu formalności zaczęliśmy działać, a ja zaczęłam wykonywać pierwszy akt planu.
*Oczami Jessie*
Dostałam esa od Kris. Zaczęła, a ja byłam zła na siebie, że pozwoliłam się wyprzedzić. Pierwsza dostanie więcej kasy, tak jak zwycięzca. Kto pierwszy ten lepszy.-pomyślałam. Wiedziałam dokładnie na czym stoję i bez walki nie pozwoliłabym się tak łatwo pokonać.
-Przyjaciele muszę wam coś powiedzieć.-kłamstwo na kłamstwie. Chyba była to moja dziedzina. Kłamałam jak zaklęta i na tym nie przestawałam. Byłam krótko mówiąc gotowa na wszystko.
-Co takiego?-zapytała Ally.-Oby to nie był żaden problem. Teraz nie czas na to. Pamiętaj o tym, co właśnie robimy i do czego zmierzamy.-spojrzała podejrzliwie.
-Pamiętam. No dobra, nie będę owijać w bawełnę. Dostałam cynk, że niedaleko Waszyngtonu był ostatnio widziany nasz zbiegły. Uciekł z tam tond już dosyć dawno, ale pewien człowiek, dosyć mi bliski zgodził się nam powiedzieć, gdzie tak naprawdę jest prawdziwa kryjówka tego świra.
-No to super!-krzyknął Austin.-Jedź tam. Ally słyszałaś, mamy trop.-jak zwykle nie mogłam dokończyć. Blondyn z radości zaczął przytulać to szatynkę, to czarnowłosą i tak w kółko. Można było dostać omamów. Zrobiłam face-palma i spróbowała to samo powtórzyć jeszcze raz.
-Jest jedno ale?
-Jakie, no mów! Niecierpliwię się.-poganiała Trish.
-Chcę dwóch rzeczy. Srogiego wynagrodzenia i pełnej dyskrecji. Inaczej nici z naszej umowy.
-Zrobię wszystko, by odnaleźć córkę.-powiedziała.-Zgadzamy się.-dodała za wszystkich po długiej chwili.-Ruszajmy.
-Ok.-odpowiedziałam udanie. W tym momencie zaczęłam właśnie uaktywniać swój plan w życie.-Hura!!!-cieszyłam się jak głupia.
-Co cię tak cieszy.-zapytał Austin.
-Aaa nic. Cieszę się z tego, że was mam i z tego, że małymi kroczkami udaje nam się wyjaśniać tę sytuację.-powiedział,a moi przyjaciele mnie przytulili. Gdyby tak naprawdę mnie znali, to nie wiem czyby na mnie chociaż spojrzeli, a co dopiero zagadali. Wsiedliśmy do pojazdu i ruszyliśmy w stronę Waszyngtonu. Po jakimś czasie byliśmy na miejscu.
-To tam.-powiedziałam wskazując palcem nieduży sklep spożywczy.
-To on tam pracuje.-zapytała Ally.
-Tak, ale to tylko przykrywka grzecznego sprzedawcy. naprawdę jest "ekstremalnym drapieżnikiem"
*Oczami Ally*
Podejrzane, nawet bardzo było to wszystko. Coś mi tutaj śmierdziało. Nie mogłam teraz robić niepotrzebnego zamieszania. Miałam co do rudowłosej pewne uwagi i podejrzenia, ale najwidoczniej chciała nam pomóc, więc my z godnością powinniśmy z całego serca przyjąć tę oferowaną pomoc. Po dwugodzinnej rozmowie doszliśmy do kompromisu. Każda strona wyniosła jakieś korzyści.
-Pieniądze w tej sytuacji nie są nic warte. Ważna teraz jest tylko ta informacja, bo tak naprawdę wreszcie wiemy gdzie znajduje się Live-rop.-zauważyłam uśmiechnięta. Przepełniał mnie zachwyt i z optymizmem patrzyłam w przyszłość.
-No w sumie tak. Wiecie nigdy bym nie podejrzewała, że ten koleś ukryje się w Italii, czyli Włoszech.-wywnioskowała Trish.
-Fakt faktem wygrywa, ale co do tej sprawy, to dalej nic nie wiemy. Musimy poinformować o tym policję, ale jeśli padnie pytanie: skąd to wiecie, to nie mam pojęcia co odpowiemy?-zakwestionował Austin.
-Coś tam się wymyśli.-powiedziała troszeczkę zmartwiona Jess.
-No dobra Trsih. Dzwoń.-poganiałam ją. Łączenie, łączenie i telefon zajęty, przepraszamy, proszę zadzwonić za chwilę - takie to na wyświetlaczu pojawiły się napisy po kilkunastu próbach skontaktowania się z Carlem.
-No trudno. Zadzwonimy później, a teraz lepiej chodźmy coś zjeść. Umieram z głodu.-ze zmęczenia czarnowłosa, aż opadała na ziemię. Miała racja. Przydałaby nam się teraz "wyżerka".
*Oczami Carla*
Wiem, wiem. Dzwoniła do mnie Trish, ale nie mogłem w tej chwili odebrać. Odzwonię do nich za chwilę, bo w tej chwili nasza grupa, razem z Kristin stanęła na przeciwko niewielkiej grupie Live-ropa. Znajdowaliśmy się niedaleko magazynów ładunkowych w południowo - wschodniej Kanadzie.
-Nie ma tego tchórza z wami?-wystąpiła do przodu z pytaniem Kris.
-A co was to?-zapytał okropnym tonem.
-Wynoście się stąd.-mówił drugi.-Nie chcecie nas poznać od złej strony.
-Nie rozkazuj nam po pierwsze, a po drugie grzecznie dajcie się skuć w kajdanki. Nie każcie nam używać siły.-powiedziałem.
-W dupie ma gliny, a was jeszcze głębiej.-mówiąc wyciągnął broń z kieszeni.
-Uwaga!-krzyknąłem i w ostatniej chwili odepchnąłem Kris, razem z nią upadając za tutejsze kartony, ochraniając ją przed kulą rewolweru. Po chwili zaczęły padać kolejne strzały. My leżeliśmy jeszcze zagłuszeni. Nie wiedząc co się tam dzieje, próbowaliśmy się otrząsnąć z miejscowego kurzu. Podniosłem wyżej głowę i zobaczyłam zimny spust nad swoim czołem. W tym momencie nie było mi do śmiechu...

**********************
Ups! Miało się tutaj nie dziać nic nieprzewidywalnego, ale jednak. Musicie wiedzieć, że w nexie, w którym to o to (na górze bloga) dowiadujecie się wiadomości o nowym poście nie dowiadujecie się wszystkiego. Zawsze chowam asa w rękawie. Więc nie liczcie na to, że dowiecie się czegoś więcej po nieprzeczytaniu rozdziału.
Dobra, zbaczam z tematu.

Rozdział pisałam dosyć szybko i na bieżąco. Unikałam powtórzeń - tego się pilnuje!.

5 komentarzy oczekuje od was moi czytelnicy. Inaczej kolejny rozdział za tydzień, a nie za trzy dni. To tyle. Na koniec dodam, że wkrótce będzie trochę zmian, nie z opowiadaniem, a z blogiem. 

Na koniec: Austin śpiewa dla Ally Stuck On You!

 

To wszystko.
Czekam na komentarze!!!

Do napisania!
~~Crystal~~

czwartek, 6 marca 2014

Nowe informacje&Partnerstwo

Nowe informacje&Partnerstwo
-Hej wam!-z zamyśleń wybudził mnie głos rudowłosej
-Jessie!-odkrzyknęliśmy.
-Jak to dobrze, że już z nami jesteś.-powiedziała Trish.
-Wiem, dziękuje za troskę.-odpowiedziała i nas przytuliła.-Nawet nie wiecie jak jestem szczęśliwa.-mówiła wzruszona.-Gdyby nie wy, to na pewno bym z tam tond nie wyszła. Jeszcze raz ogromnie wam dziękuje.-zanosiło się już na płacz, jednak z wiadomych przyczyn musiałam przerwać te kwestię.
-Fajnie, przywitaliśmy się, ale teraz czas na walkę. Zaczynamy ekspedycje.-powiedziałam ze śmieszkiem na ustach.-Chodźmy.-już chciałam się wybierać w drogę, lecz zapomniałam, że Jess nic nie wie. Krótko, lecz szybko opowiedzieliśmy jej tę całą historię. Ona tylko się wzruszała, zaniepokajała, złościła, smuciła i weseliła. Takie mniej więcej były jej reakcje. Nie przedłużając już dalej, pożegnaliśmy się z policjantami i ruszyliśmy samochodem w wyznaczone miejsce. Na kartce była mapa, a na niej miejsca, gdzie ostatni raz widziano zbrodniarza. Przemieszczał się dosyć szybko, więc nie łatwo było go namierzyć.
-To gdzie go ostatni raz widziano. Nie ma sensu jeździć w poprzednie miejsca, więc lepiej zacząć od tego ostatniego.-miał rację, musiałam przyznać. Logiczne to chyba nie było, ale po co się męczyć i robić "widły z igły", jak można od razu przejść do sedna sprawy.
-Philadelfia, miasto niedaleko Nowego Yorku.
-To już tak dalego się znajduje?-zapytała Trish.
-Chyba raczej znajdywał.-odpowiedziałam jej. Nie minęło dużo czasu, gdy dojechaliśmy na miejsce. Autostradą i na pełnym gazie można robić cuda.-pomyślałam.-To gdzie teraz. Jakieś pomysły?-zapytałam się towarzyszy.
-Rozdzielmy się.-genialny pomysł Jessie, tylko szkoda, że w takim momencie.
-Oh.-odpowiedzieliśmy zgodnie. Każdy udał się w inny kierunek geograficzny w poszukiwaniu informacji. Po chwili na mojej drodze stał sklep.
-Sklep, to pierwsze miejsce, gdzie można się dowiedzieć wielu rzeczy, ale w szczególności plotek. Na pewno się czegoś tam dowiem.-powiedziałam cicho sama do siebie i pewnie ruszyłam w stronę budynku. Było pusto, więc miałam "kupę" czasu na pytania i mam nadzieję odpowiedzi na nie.
-Dzień dobry.-zaczęłam miło. Zawsze zaczynałam miłą rozmowę i najczęściej kończyła się ona zawsze tak samo, jednak dzisiejszy dzień mógł stanowić wyjątek.
-Dzień dobry.-odpowiedziała spod twarzy. Po chwili zaczęła mi się dokładnie przyglądać, jak by coś podejrzewała.
-Słucham.
-Poproszę wodę niegazowaną.-odpowiedziałam cały czas myśląc, jak zadać pierwsze pytanie w taki sposób, by nic nie podejrzewała. Podała mi towar, następnie za niego zapłaciłam i na chybił trafił rzuciłam pytanie.
-Jakoś tutaj tak pusto. Czy coś się stało, może jakiś wypadek, morderstwo?
-Tutaj zawsze jest pusto.-widać było, że nie jest zbytnio zainteresowana rozmowę. Była to chyba ta jedna ze sprzedawczyń, co nie lubi rozmów, jest cicha i intelektualna na swój sposób. Miałam pecha.-Ale powiem pani, że ostatnio był u mnie klient z dzieckiem.
-Jak małym.-usłyszałam ciekawe słowa i momentalnie zareagowałam.
-No nie wiem. Chyba niedawno urodzone. Strasznie płakało, ale to nie ważne. Zdziwiło mnie to co kupił.
-Co takiego?-zapytałam jak policjant.
-Rzeczy, które na pewno by mu się teraz nie przydały. Małe dziecko przy sobie, chyba dziewczynka, ale nie jestem do końca pewna, a on kupuje wódę, papierosy, gazetę, zupełnie jak jakiś narkoman, pasożyt i tym podobne. No mówię pani. Strasznie podejrzany typ. Naprawdę.
-Zna go pani, a może wie coś o nim?-zadawałam kolejne pytania.
-Ech! Jakiś łajdak pewnie. Znać, nie znam, przejazdem tu był. Tak z ciekawości pytałam na mieście, ale nikt nie chciał odpowiadać. Tylko jakieś pogłoski i tyle.
-Aha, to wszystko.
-Tak, a mogę wiedzieć dlaczego to panią, aż tak bardzo interesuje?-starała się zapytać w jak najmilszy sposób.
-To samo pytanie mogę zadać pani. Powiedzmy, że jestem "ambitnie ciekawska".-zakończyłam monolog i wyszłam ze sklepu.
*Oczami sprzedawczyni*
To ona, tak. Hmm, myślałam, że będzie bardziej porywcza, a tu nic. Dobra dzwonię do Live-ropa.-mówiłam w myślach.
-Powiedziałaś jej wszystko, tak jak wcześniej to sobie zaplanowaliśmy?-zapytał pod koniec rozmowy.
-Tak, tak, ale mógłbyś mi więcej powiedzieć np: dlaczego ona cię, aż tak interesuje i do czego ci jest potrzebna?
-Później się dowiesz. Na razie dowiedziałem się, że gliny nas ścigają. Nie dobrze, nie wróży to nic dobrego. Zajmij się nimi.
-Znowu wszystko na mojej głowie! Cholera jasna! Ty z tymi swoimi ludźmi wygrzewasz się teraz w ekskluzywnym hotelu nad morzem, a ja tu haruję za 100!
-Dostaniesz wynagrodzenie, a po za tym kto powiedział, że jesteś sama.-zaciekawił mnie.
-A jest ktoś jeszcze?-zapytałam, jak pracownik pracodawcę.
-Dowiesz się w swoim czasie, a teraz do roboty.-odłożył słuchawkę. Założyłam już swój normalny ekwipunek i ruszyłam w swoją stronę.
*Oczami Ally*
Po obiedzie i wymienieniu się informacjami, uznaliśmy, że nie ma tu Live-ropa ani nikogo z jego ludzi, więc bez najmniejszych przeszkód ruszyliśmy w dalszą podróż, śląc przy tym sms do kuzyna Trish z najnowszymi wiadomościami na ten temat.
-Wiecie, to szukanie może być naprawdę monotonne.-mówiła Trish.
-Nikt nie mówił, że będzie fajnie.-zauważył Austin.-Gdzie teraz?-zapytał.
-Pewnie w kolejne miejsce.-i tak przez większość dni miała wyglądała nasza trasa.
 Dojeżdżaliśmy na nowe miejsca, dowiadywaliśmy się nowych informacji i tak na okrągło. Było to miłe zajęcie, tylko z takiego punktu widzenia, że nic nam nie groziło, ale to była tylko "cisza przed burzą".
*Oczami Jessie*
Właśnie robiliśmy sobie postój. Siedziałam na ławeczce i piłam cappuccino, gdy nagle zobaczyłam nowy sms. Przeczytałam jego zawartość, która brzmiała następująco:
Wkraczamy do gry, wiesz co masz robić.-Live-rop
Super.-pomyślałam i odeszłam na bok. Zadzwoniłam do Kristin, która była moją partnerką w tym planie, zapoznałyśmy się (wcześniej jeszcze się nie znały) i powoli zaczęłyśmy wykonywać swój udział w tej akcji.

***************************************

Nudy, wiem, ale niestety na razie takie będą rozdziały, no może po za pierwszym. Nie obwiniajcie mnie za to, tylko obwiniajcie wszystkie filmy, seriale i akcje o łapaniu przestępców. Każda tak wygląda, bez wyjątku.

Dzisiaj na pewno uzupełnię bohaterów drugiego sezonu.



Na koniec promo odcinka A&A Critics & Confidence:



~~Crystal~~

niedziela, 2 marca 2014

Pomoc przyjaciół&Próba odwagi

Pomoc przyjaciół&Próba odwagi
Przeraziła mnie ta wiadomość. Do oczu zaczęły mi napływać słone łzy. Z jednej chwili moje życie na chwilę straciło sens. Czułam pustkę. Miałam ciemność przed oczami. Podałam telefon mojej przyjaciółce, która zareagowała w podobny sposób, a sama pogrążyłam się w ogromnym żalu. Oparłam się o spód ławki i cicho szlochałam, co w każdej chwili przeobrażało się w płacz.
-Dosyć!-powiedziała Trish z zadziorem w głosie.-Nie możemy się teraz poddać. Słuchajcie, jesteśmy silni. Razem już wiele przeżyliśmy i wiele jeszcze przejdziemy, musimy to przeboleć. Wiem, że to trudne, ale.-przerwałam jej.
-Ale co? No pytam się? Co? Co my mamy zrobić. Ma nad nami władzę. Teraz możemy tylko czekać, aż policja go znajdzie. Nic nie zrobimy.-wyrzuciłam z siebie cały ten ciężar, który się gdzieś we mnie od lat gromadził.
-Policje za chwilę powiadomimy. Na razie nie możemy się poddać bez walki. Mocno wierzę, że uda nam się ją znaleźć. Sami wiecie, że jemu na waszej córeczce w ogóle nie zależy. Jemu zależy na którymś z wasi jestem pewna, że coś wam chcę zrobić. Nie wiem zemścić się?
-Tylko za co!-odparł Austin.-Nawet go nie znam?
-A ty Ally?-zapytała z troską w głosie.
-Chyba nie.
-Chyba robi wielką różnicę, ale na razie to zostawmy. Skupmy się na uwolnieniu Jessie. Mam kuzyna, który jest szefem CSI, a także międzynarodowej policji w naszym kraju. Na pewno nam pomoże, a później wspólnie postanowimy co dalej robić. Ok.-zapytała z wyrazem na ustach. Czuć było, że bardzo jest w to zaangażowana. Cieszyło mnie to, a w głębi serca ogromnie jej za to dziękowałam.
-Niech będzie.-odpowiedział za siebie i za mnie Austin. Wstał, podszedł do mnie i czule przytulił. Następnie pocałował, pomógł wstać i zaprowadził mnie i czarnowłosą do samochodu.
-Wiecie, cieszę się, że was mam. C ja bym bez was zrobiła.-ze szczęścia, aż mi się łezka w oku zakręciła.
-Aww, Ally to takie sweat.-odparła Trish i mnie przytuliła.-Wsiadajcie, a ja idę zadzwonić do kuzyna. Wy natomiast odsapnijcie i przemyślcie tę całą sytuację.
-Dzięki Trish.-powiedział Austin i dosiadł się do mnie. Chwilę musieliśmy poczekać, ponieważ moja kumpela troszeczkę się zagadała i zboczyła z tematu. Nie martwiło mnie to zbytnio, ponieważ blondyn dawał mi taką radość i satysfakcje z życia, że chociaż na chwilę przestałam się martwić całą tą sytuacją, a ze zmęczenie położyłam się w głębokim śnie.
Obudziło mnie szturchanie ramienia przez mojego adoratora. Czarnowłosa już była na zewnątrz i prowadziła żywą rozmowę z jakimś niewysokim mężczyzną.
-Kto to?-zapytałam otwierając zaspane oczy.
-Kuzyn Trish.-odpowiedział i mnie pocałował w policzek.-Idziemy?
-Jasne.-niechętnie podniosłam się i wysiadłam z samochodu. Po chwili razem ruszyliśmy w stronę rozmawiających.
-Ally, Austin, to Carlos mój kuzyn. Carlos, to moi przyjaciele Ally i Austin.
-Miło mi was poznać.-miał dosyć poważny głos, co nie trudno było zauważyć, po tak dojrzałym facecie.
-Wzajemnie.-odparliśmy równocześnie.
-Zapraszam do mnie. Częściowo znam już wasze problemy i znam na nie rozwiązanie, ale muszę poznać dokładnie wszystkie sekrety całej tej sprawy.-mówił podczas wędrówki do budynku.-Usiądźcie.-powiedział, gdy już byliśmy w pomieszczeniu. Opowiedzieliśmy mu te historię od samego początku. Było trochę komplikacja, ale jakoś poszło.
-Takie sprawy już miały u nas miejsce i.-zaczął i postawił tę kropkę na "i". Matko, jak ja tego nie cierpiałam.-prawie zawsze udało nam się zakończyć je powodzeniem. Tutaj mam trochę podejrzeń co do tej Jessie, jednak tak samo jak wy zamierzam jej zaufać. Wykonałem parę ważnych telefonów, więc myślę że jutro już się tu pojawi.
-Dzięki Bogu.-odetchnęłam z ulgą.-Trochę się o nią martwiłam.-ulżyło mi.
-Myślę, że powinniście nie szukać dziecka na własną rękę.
-To nie wchodzi w grę.-wtrącił się Austin.-Zrobię wszystko by ją odnaleźć, nie pozwolę sobie w tej sprawie nic nie robić, tylko siedzieć na tyłku. Nie za taką cenę.
-Popieram z takim samym zapałem.-dodałam.
-Wiedziałem, że taka będzie państwa reakcja. W takim razie nakazuję, by uważali państwo na policję. Spotkanie z nimi na terenie gdzie teraz może się znajdować, bądź znajdował się Live-rop będzie bardzo pilnowane przez gliny i każda osoba niewidywana za często w tym miejscu może być w gronie podejrzanych. Ostrzegam tylko przed pakowaniem się w tarapaty. Może być naprawdę trudno później was uwolnić. To na tyle, będziemy w kontakcie.-podał nam w tej chwili wiele informacji, a dokładniej kartek.-Tutaj są wszystkie informacje, jakie do tej pory udało nam się zebrać. Reszty będziecie się od nas dowiadywać na bieżąco już zresztą przez telefon.-zakończył dosyć długi monolog, pożegnał się i odszedł.
-Czyli zaczynami się bawić w policjantów - agentów.-zaśmiała się Trish.
-Tu nie ma nic do śmiechu. Teraz może zacząć się tylko walka. Może i on wygrał bitwę, ale my mamy inne zdanie o wojnie.
-Poczekamy na Jess, a następnie wyruszymy w pościg. To może być niebezpieczne, ale my już dużo w życiu straciliśmy, więc jesteśmy teraz gotowi na wszytko.
-Zgadzam się całkowicie. Chodźmy na zewnątrz.-jak powiedziałam tak zrobiłam,a to samo zrobili moi przyjaciele. Wychodząc wiedziałam w co tak naprawdę w tej chwili się zatajaliśmy. W tej chwili zaczynała się nasz największa walka, o przetrwanie, o wolność i o naszą córkę. Byłam wstanie wszystko, by ją odnaleźć i zniszczyć Live-ropa!

****************************
Zaczyna się dramat moje kochane czytelniczki, a najbardziej zaskakująca będzie tu rola ........ - zobaczycie kogo. Nie chcę na razie zbyt wiele zdradzać, ale to będzie bardzo ciekawe. mam nadzieję, że zostaniecie ze mną.

Chciałabym, by każda osoba, która przeczyta ten rozdział zostawiła po sobie ślad w postaci komentarza. naprawdę bardzo o to proszę. Mam nadzieję, by przynajmniej była ich taka ilość jako połowa osób, która mnie obserwuje.

Zachęcam do udziału w konkursie na moim pierwszym blogu.

Jutro najprawdopodobniej zaktualizuje nowych bohaterów, usunę tych, których już nie ma, czyli krótko mówiąc uaktualnię postacie z drugiego sezonu.

Zapraszam do nowych ankiet i jeszcze raz do komentowania.

Na koniec pioseneczka, którą kocham i ogromnie polecam posłuchać, bo naprawdę warto.





~~Crystal~~

A Sort Of Homecoming - informacje!

Pewnie już wiecie, że Laura Marano wystąpi w nowym filmie pt: "A Sort Of Homecoming" - "Powrót. do domu" (przetłumaczone). Jesteśmy tym bardzo podekscytowani. Znamy ją już dobrze z serialu A&A, a teraz będziemy mogli ją zobaczyć w trochę innej wersji. Jak na razie udało mi się znaleźć tyle na jego temat.

Film opowiada o nastolatkach. Głównymi bohaterkami są Laura Marano i Katherina McNamar.

"Film opowiada o udanej wiadomości dla producenta o imieniu Amy, który wycofuje się na wieść o szkolnej debacie. Laura ma zagrać nastoletnią wersję producenta. W filmie pojawi się także Rose (Kat), która zaprzyjaźni się z Marano"

Laura Marano Sort Of Homecoming

wtorek, 25 lutego 2014

Odkrycie&Ból nad bólem

Odkrycie&Ból nad bólem
-Wydaje mi się, że list ten znajduje się w miejscu, gdzie pierwszy raz spotkaliście Jessie.-wybełkotałam dosyć nietypową, ale jak dla nich chyba sensowną historię.
-Załóżmy, że to prawda.-oznajmiła Trish.-Jedziemy?-zapytała podejrzliwie.
-Czego masz taką nieufną minę?-zauważyłam.
-Szczerze, to bym jej nie ufała, nawet w połowie, jednak jeśli ty Ally jesteś co do tego, aż tak święcie przekonana, to ja też.
-Dobra, koniec tej paplaniny.-wtrącił się Austin.-Wsiadajcie do samochodu i ruszamy do szkoły.
-Ok.-odpowiedziałyśmy jednocześnie i wykonałyśmy dalsze polecenie.
Jechaliśmy dosyć szybko. Każdy budynek, każde drzewo i każdą osobę mijaliśmy z niewiarygodną szybkością. Po chwili byliśmy na miejscu. Szkoła była otwarta, ponieważ jak to zwykle sprzątaczki jeszcze ją sprzątały. Niezauważeni weszliśmy do środka i udaliśmy się do szafki, która należała do Jessie.
-No dobra. Jak ma kod?-zapytałam. Po jakimś czasie czarnowłosa oznajmiła:
-Przypomniało mi się.-powiedziała i zaczęła wykręcać prawidłowy szyfr. Otworzyła szafkę. W środku jak się okazało była koperta. Biała z czerwoną wstążką. Pachniała tytoniem, co oznaczało, że wcześniej nie przebywała w zbyt przyjaznym miejscu. Wyszliśmy z budynku i otworzyliśmy kopertę. Napisane tam było to:

                                                    Ally, Austin, Trish i św. p. Dez!
                                                Chciałabym was poprosić o pomoc.
                                  Trudno było mi się do tego przyznać w otwarte oczy.
                                     Wiem, jestem tchórzem, ale nic na to nie poradzę.
       Wiedzcie, że wszystkie moje wybryki były zaplanowane, a ja miałam za zadanie je wykonywać.
    Byłam do tego zmuszana. Moim pracodawcą był Live-rop - człowiek okrutny i bezwzględny, który
               z niewiadomych przyczyn nie cierpiał ludzi, a was niestety wybrał sobie na ofiary.
                                   Nie chciałam tego robić, ale oni mieli na mnie haczyk. 
                                         Bardzo was przepraszam, ale cóż ja mogłam. 
                                                               Powiedzcie mi? 
                                           Jeśli dalej was to nie przekonało, to trudno. 
                                          Teraz najważniejsze jest to, by ten człowiek 
                                                        zapłacił za swoje czyny. 
                            Możecie to zgłosić na policję, tylko proszę nie wydajcie mnie. 
                                               Pomóżcie mi się z tond wydostać. 
                                                          Muszę już kończyć. 
                                    Jeśli się na to zgodzicie, to udajcie się w to miejsce:
                Thyssen Boeing 304, Hamilton - tam właśnie znajduje się w tej chwili Live-rop. 
                                                Idźcie do sklepu i pytajcie o mnie. 
                                                 Reszty dowiecie się na miejscu. 
                                                 Na koniec ostatnia wiadomość.
        Mam nadzieję, że jesteście razem, inaczej można by było podejrzewać, że coś wam się stanie. 
                         Broń borze nie zostawiajcie malej samej i pamiętajcie: liczę na was.
                                                                          J.

Ostatnie słowa mocno nas przeraziły.
-Austin szybko dzwoń do tej opiekunki!-spanikowałam.-Dzwoń!-krzyknęłam. Blondyn szybko wykręcił dany numer. Włączył na głośno mówiący i zaczął zadawać pytania:
-Halo! Tu Austin!-z telefonu słychać było płacz dziecka, co bardzo nas ucieszyło, a mnie zrobiło się lżej na sercu.
-Słucham.-odpowiedziała uprzejmym i spokojnym tonem.
-A nic, tylko martwiliśmy się o naszą córeczkę Louise. Czy wszystko dobrze? Czy nic się nie dzieje? Mam prośbę, czy może pani przyjechać z Lulą pod ten adres?- w tej chwili podawał nasze położenie.
-Oczywiście, że mogę, a co do nas. Nie ma żadnych problemów, po za małą, która ciągle płacze. Za moment wyjeżdżamy i u was będziemy. Dowiedzenia.-rozłączyła się.
-Słyszałaś Ally. Nic się nie dzieje. Niepotrzebnie się martwiliśmy.-powiedział i mocno mnie przytulił.
-Dzięki.-odpowiedziałam, a po chwili do naszego uścisku dołączyła stojąca na boku Trish. Usiedliśmy na najbliższej ławce, pochłonięci rozmową, w czekaniu na przyjazd wcześniej zapowiedzianych osób.
*Oczami narratora*
Grupa przyjaciół siedziała w oczekiwaniu. Po ich myślach krążyły myśli niespodziewane, jednak żadne nie były tak straszne, jak ta, która miała za chwilę się wydarzyć. Opiekunka właśnie pakowała ostatnią walizkę, gdy nagle w domu zabrzmiał dzwonek. Niczego niespodziewająca się kobieta otworzyła szeroko drzwi i na tym skończyła się jej rola w tym opowiadaniu. Nic nie dodając osoba, która stała u ich progu pociągnęła za spust i zastrzeliła kobietę. Powolnym krokiem udała się w stronę łóżeczka z dzieckiem, wyjęła je i zabrała ze sobą. Ubrana była na czarno, więc nikt nie wiedział kim ona była. Postać ta po chwili weszła do czarnego samochodu, po czym razem z dzieckiem odjechała z piskiem opon. Zdążyła jeszcze w tym czasie wysłać sms do naszych bohaterów.
*Oczami Austina*
Siedzieliśmy na ławce, nie wiedząc nawet co w tej chwili rozegrało się w naszym domu. Po chwili usłyszałem dźwięk mojej komórki. Odszedłem na bok i przeczytałem po cichu wiadomość, ponieważ nie chciałem na razie psuć nastroju moim kompankom. Wiadomość ta niezmiernie mnie przestraszyła. Opadłam na kolanach na ziemię i pogrążyłem się w żalu sam do siebie.
*Oczami Ally*
Gawędziłam z Trish, gdy nagle zobaczyłam leżącego blondyna. Przerażona razem z czarnowłosą podeszłam do chłopaka.
-Austin, coś się stało.-nic nie odpowiedział.
-Mów, nie zamartwiaj nas.-powiedziała Trish. Nic nie odpowiadając dał nam do ręki telefon, na którym były napisane te słowa.
"Wiecie jak czują się osoby zranione i pognębiane. Tak samo jak te bez serca i skrupułów. Nie będę nic ukrywać. Wasza córka jest teraz moja, a wy nigdy już jej nie zobaczycie" - Live-rop

****************************************

Mam nowy superowy i tragiczny dramat. Wczoraj dostałam olśnienia i wymyśliłam prawdziwie straszną dalszą część tego odpowiadania. Powiem tylko, że już niedługo nastąpi koniec drugiego sezonu na tym blogu, a skończy się on zaskakująco i jestem pewna, że będziecie chcieli kolejną część. Ostrzegam was, że jeśli będziecie pewni, nawet w 100 %, że nic się złego już nie wydarzy w tym ostatnim poście, to będę musiała was zaskoczyć, ale u mnie akcja toczy się do samego końca.

A teraz coś do waszych komentarzy. Jeśli nie pojawi się tu ich kilka, bądź kilkanaście, to kolejnego rozdziału nie dodam tak szybko, a nad trzecim sezonem się zastanowię.

~~Crystal~~