~Co nowego w nexcie? Pewnie wiedzieć chcecie? Tu macie taką małą zapowiedź!

Na razie w przygotowaniu!

To wszystko już w kolejnym rozdziale

~~ Crystal ~~

A to w nadchodzących rozdziałach!

Ally zabije człowieka!
Austin dozna szoku pod koniec 2 sezonu!
Kris uwodzi i pójdzie do łóżka z Carlosem!
Jess spowoduje straszny wypadek!
Córka Ally i Austina niekoniecznie zostanie uwolniona!
W którymś rozdziale dużą rolę odegra wilk!
Niektóre wątki bohaterów będą miały na prawdę mroczną przeszłość!

~~Crystal~~


czwartek, 28 sierpnia 2014

Rozmowa z przyjacielem & Knucie złoczyńców


Obudziłam się z nowymi siłami do życia. Po wczorajszym dniu wypoczynek był niezbędny, a ten na który teraz sobie pozwoliłam miał swoje dobre strony.
- Wypoczęci? - spytałam budzących się do życia przyjaciół.
- Nie do końca, ale bywało gorzej. - odparła przeciągając się Trish.
- Gdy widzę ciebie, od razu jest mi lepiej. - powiedział Austin, na którego słowa się uśmiechnęłam.
- Zbierajcie się, a ja idę wykonać telefon do Mike. - zakończyłam rozmowę i odeszłam na bok, chcąc w spokoju rozegrać rozmowę z dawno niewidzianym już przyjacielem. Praca była jego drugim domem, a jak problemów się nie ma, to go się nie widzi. Szkoda tylko, że nie dzwonię w bardziej przyjaznych okolicznościach. Wybrałam odpowiedni numer i nacisnęłam słuchawkę.
- Halo? - odpowiedział głos w słuchawce.
- Cześć Mike. To ja Ally. Pamiętasz mnie? - spytałam zaciekawiona, czy w ogóle rozpoznał ten głos.
- Jak bym mógł cię zapomnieć. W mojej głowie zawsze pozostaje sylwetka pięknych dziewczyn.
- Może już mi tak nie pochlebiaj, dobrze?
- Jak chcesz, ale nie zabronisz mi zachwycać się twoim widokiem, jak już się znowu zobaczymy. - lekko się zaśmiałam. Szalony amant, który uwodzi na służbie. Muszę być ostrożna, bo mnie tym swoim czarem kupi, a wtedy już nie będzie odwrotu.
- Słucham, jaki masz problem. Czy chodzi o porwanie twojej córki? - spytał.
- A skąd ty o tym wiesz? - domagałam się wyjaśnień, zdziwiona jego spokojnym tonem głosu.
- Ally, ja nie pracuję w sklepie, tylko w FBI. Myślisz, że takich rzeczy my tutaj nie wiemy. Po za tym agencja detektywistyczna z którą pracujecie się z nami kontaktowała i prosiła o wsparcie. Na początku może i nie chcieliśmy z nimi współpracować, bo na głowie mieliśmy masę innych problemów, ale jak ja usłyszałem, że tu chodzi o ciebie i twoją rodzinę przyjąłem wezwanie i zacząłem tajne śledztwo. - odpowiedział wyjaśniając mi wszelkie pytania.
- A mogę zapytać kto się z wami w tej sprawie komunikował? - dodałam po krótkiej chwili.
- Nijaki Carlos Davis, chyba kuzyn Trish, jeśli dobrze pamiętam.
- Nie mylisz się. - oznajmiłam. A więc Carl coś jednak robił. Może dlatego nie odbierał. Ale nie rozumiem, czemu nam o tym nie powiedział. To pytanie zapewne trzeba będzie mu zadać, gdy tylko się z nami skontaktuje. - Czyli możemy liczyć na twoją pomoc?
- No pewnie. dajcie mi jeszcze trochę czasu, a wytropię tego bandziora. Mam już co do tego pewne domyślenia, ale żeby w stu procentach być pewien, muszę ten fakt potwierdzić. A ty masz jakieś wiadomości, bo teraz jeśli się czegoś dowiecie mi również dacie znak, ok.
- Ok. - odparłam. - Z tego co wiemy, to Live-rop znajduje się gdzieś we Włoszech. Kolejna informacja to to, że Jessie, która uważała się za naszą przyjaciółkę, potwornie nas zdradziła. Na prawdę była tylko szpiegiem tego przeklętego drania.
- Cóż, to wiele wyjaśnia. Jednak myślę, że w naszych szeregach mogą być jeszcze inni intruzi. A czy ta cała Jessie jest, aż tak wielkim zagrożeniem.
- Po za tym, że omal nas nie zabiła w fabryce śmierci i ukatrupiła Deza, to chyba nie, wiesz? - powiedziałam sarkastycznie, nie dowierzając, że on myśli, iż ta kobieta ma w sobie odznaki dobra.
- Zabiła Deza, serio? Myślałem, że zginął podczas wybuchu w szpitalu, a tu proszę. Taki o to klops. - chwila ciszy. - Uważajcie i bądźcie czujni. Na razie pozostańcie w granicach rozsądku. Nie róbcie nic na własną rękę, gdyż możecie zwrócić na siebie zbyt dużą uwagę. Trzymajcie się. Gdy tylko dowiem się czegoś nowego, od razu się z wami skontaktuje. Wkrótce się spotkamy, a ty się tak nie zamartwiaj. Twoja córeczka już wkrótce wróci do domu. - na te słowa dalej mogłam przypuszczać, że ona żyje i gdzieś tam czeka na mnie. - Na razie.
- Na razie. - zakończyłam rozmowę. Oby nic jej nie zrobili, bo inaczej gorzko tego pożałują. Dlaczego wszystkimi ludźmi rządzi niepohamowane zniszczenie. Czego nie mogą żyć w zgodzie i czy w dzisiejszych czasach, aż tak trudno jest o zaufanie? Te pytania na chwilę obecną są bez odpowiedzi, ale ja wiem, że trzeba patrzeć daleko w przyszłość w prawdzie w oczy, a samemu uzyskać rozwiązanie tylu zagadek, jakie codziennie sobie zadajemy.
- I jak tam rozmowa. Coś nowego? - spytał widząc mnie nadchodzącą Austin. Wytłumaczyłam mu to samo, co mnie przed chwil Mike, a później zapytałam o dość osobistą rzecz.
- Czy wierzysz, że ją jeszcze zobaczymy? Ja nie mówię, że jej już z nami nie ma, ale czy ona po tej traumie ponownie się uśmiechnie i zaakceptuje fakt, że kiedyś w młodości została nam odebrana dla zemsty, okupu, bądź jakiegoś innego powodu, którego nie znam, nie wiadomo za co? - na te słowa blondyn zareagował dość impulsywnie. Co miał odpowiedzieć, jak miał mnie pocieszyć, co mógł zrobić, by na moich ustach znów zagościł uśmiech, a troski i smutki odeszły w zapomniane? On wiedział najlepiej. Chwycił mnie i mocno przytulił pocieszając, że jeśli w mojej głowie będą się znajdowany wyłącznie takie zmartwienia, to nigdy nie zaznam spokoju. W jego ramionach czułam się bezpieczna, a słowa otuchy na prawdę podniosły mnie na duchu.
- Gdzie Trish? - spytałam po krótkiej chwili.
- Poszła zatelefonować do Carla. - czule mi odpowiedział. Po chwili, gdy atmosfera upadła pakowaliśmy rzeczy do samochodu, robiąc od razu zapasy w czekaniu na czarnowłosą.

* Oczami Carla *

Obudziłem się po romantycznej nocy spędzonej z Kris. dokładnie nie pamiętałem, jak wyglądał ostatni wieczór, ale wiem, że było cudownie i z chęcią bym to zrobił jeszcze nie jeden raz. Odwróciłem się, a moim oczom ukazała się ta o to niewiasta. Chwilę się na nią patrzyłem, aż do mnie dotarło, że ktoś taki jak ja w ogóle nie powinien ulec kobiecie w czasie służby i w pracy. To niedopuszczalne, a więc karygodne zachowanie. Mam nadzieję, że to co tu zaszło nie ujrzy światła dziennego i z bólem, och wielkim bólem, że muszę to mówić, się nie powtórzy. Trzeba się opamiętać, a przede wszystkim wiedzieć kim jestem i co tutaj robię. Ja, detektyw na bardzo wysokim stanowisku z takim numerem bym daleko nie zaszedł, a z całą pewnością to stracił, co budowałem przez te wszystkie lata ciężkiej pracy. Miejmy nadzieję, że ona nie zrobiła tego specjalnie i zachowa milczenie tak samo jak ja, a teraz czas odezwać się do Trish. Pewnie będzie chciała wyjaśnień. Kłamstwa u mnie są niewskazane, ale tym razem będę się musiał nimi posłużyć, by uniknąć problemów, które w tym przypadku są niepotrzebne. Wstając próbowałem odszukać telefon. Bez skutku, gdzieś zniknął. - Może zostawiłem go w gabinecie. - pomyślałem i po chwili znalazłem się w sąsiednim pomieszczeniu. Akurat dzwonił, więc go zauważyłem. Wziąłem do ręki i odebrałem połączenie od czarnowłosej znajomej.
- Halo. - powiedziałem do słuchawki.
- No wreszcie odebrałeś. - oznajmiła zdenerwowana.- Od wczoraj do ciebie dzwonię z bardzo poważnymi kłopotami oraz nowymi informacjami, a ty nic. Nie odzywasz się, nie oddzwaniasz. Co się stało, gadaj? - zażądała podniesionym głosem. Łatwo było ją rozgniewać, więc trudne mogło się okazać uspakajanie tej całej sytuacji.
- Mieliśmy tu małe problemy techniczne. Od wczoraj zabrakło prądu, a mi jak na złość padła komóra, więc nie byłem w stanie z tobą rozmawiać. - skłamałem trochę nabierając pewności siebie w tym co mówię.
- A nie mogłeś się skontaktować z nami w inny sposób? - pytała dociekliwie.
- Nie miałem czasu, by to zrobić. - trochę się zawahałem wypowiadając te słowa. - Dużo roboty mieliśmy tu na miejscu, ale teraz już jestem do waszej dyspozycji i może nie wnikajmy dalej w to co już się stało, tylko zajmijmy się bieżącymi sprawami.
- No dobra, ale jak tylko się zobaczymy, to czekać nas będzie prawdziwie "męska" rozmowa. - zakończyła dany temat i zaczęła nawijać o tym, co się u nich działo, przez ostatnie dwadzieścia cztery godziny.
- Czyli ty i Mike planujecie coś dużego? - spytała.
- Tak. Na razie dopracowujemy szczegóły, ale już wkrótce dowiemy się, gdzie tak na prawdę ten bandzior trzyma Louise. Większość to zasługa Mike, ale moja pomoc i tak była potrzebna, by rozwikłać pewne tajemnice w związku z tym związane. - powiedziałem. - Zapewne więcej dowiesz się od Ally. W końcu się znają. - dodałem po chwili.
- No dobra. To kończcie to, co zaczęliście, a my będziemy w spokoju i ukryciu czekać na dalszy rozbieg sytuacji. Hej. - powiedziała na do widzenia i rozłączyła się. Odetchnąłem z ulgą. Wróciłem do sypialni, lecz nikogo tam nie zastałem. Na łóżku leżała kartka, na której były napisane następujące słowa: Dzięki za wieczór. Był na prawdę fajny. Spokojnie, zachowam milczenie. Na razie wracam do siebie, do pokoju. Później się zobaczymy. Pa.
 Ostatecznie byłem zadowolony, chociaż i tak miałem wyrzuty sumienia, ale jeśli ona się cieszy to ja też. Było warto, niczego nie żałuje, a teraz wracam do roboty, której jest jeszcze na prawdę sporo.

* Oczami Kris *

- Co za frajer? Tak mi go szkoda. Na razie to co zrobił, zachowam dla siebie. Z czasem wyjdzie to na jaw, a jeśli mi nie uwierzą, to zawsze mam ciebie. - powiedziałam i spojrzałam na kamerę video, którą wcześniej sprytnie zamontowałam z widokiem na jego łoże. Teraz trzeba to tylko przerobić na film, w którym będzie uwieczniona próba gwałtu, a potem pokazać tej całej kancelarii. Jako świetna aktorka zdobędę większe poparcie, a jego wyrzucą i tym samym pozbawią go szans na przeszkodzenie nam w dalszym działaniu. - Ha, ha, haha, ha. - złowrogo się zaśmiałam i z uśmiechem na ustach usiadłam na krześle w celu przygotowań do dalszej "operacji".

* Oczami Jessie *

Jechałam właśnie ulicami dobrze znanego mi miasta. Kiedyś było mi bliskie, a teraz jest coraz dalsze. Szkoda, że z przeszłością nie można wiązać przyszłości. Ale nieważne. W ostatniej chwili dostałam nowe polecenie od szefa, co oznaczało, że z przykrością musiałam zrezygnować z śledzenia tamtej dwójki. Miejsce do którego zmierzałam było mi kompletnie nieznane, a temu gburowi, który siedział koło mnie, za pewne bardzo bliskie. Po jakimś czasie byliśmy na miejscu. Wysiadłam z wozu i ujrzałam starą hutę, od dawna nieczynną już zresztą. - Cholera. Kolejna misja. Tylko co teraz? Zabijanie czy wybuchy. Miałam już dość tego dennego zajęcia, ale za to mi płacili i trzeba było się z tym niechętnie pogodzić. Weszłam do środka i ujrzałam tam Live-ropa. Trochę mnie zaskoczył swoją obecnością. Zwykle się nie pokazywał. Sama może widziałam go z dwa razy, a pracuję z nim bardzo długi czas. - Słucham szefie. O co chodzi? - spytałam. Nic nie odpowiedział tylko wskazał mi worek.
- To twoja zapłata. - powiedział "W".
- I tyle? Jestem tu tylko dla pieniędzy, nic więcej?
- Nie do końca. - odezwał się. - Twoim nowym celem jest pościg. Za tobą. - dodał po chwili. - To miejsce gdzie masz mi ich przyprowadzić. Mogą mieć wsparcie, ważne żeby wszyscy dotarli na miejsce. - rzucił mi kartkę z adresem. - Dokładnie o tej godzinie za trzy dni chcę ich widzieć u siebie, gdy to wykonasz rozpoczniesz dalsze działanie.
- A jak ja mam to zrobić?
- To już twój problem i lepiej mnie nie zawiedź. Jeśli okaże się to dla ciebie za trudne, podzielisz los tych, których zabiłaś, a teraz idź i rób to co ci każe. - powiedział chamsko i bezczelnie. Zero kultury, ale ja kiedyś się na nim odegram. Jeszcze mnie będzie błagał o litość.
Posłusznie wykonałam polecenie i odeszłam rozżalona, że jestem przez tego drania tak podle traktowana. Wsiadam do auta i dojechałam w pogoni za tymi wygnańcami.

***
Ale mi zeszło pisanie tego rozdziału. Na prawdę? Cieszę się, że już go skończyłam. Nie rozpisuje się. kolejny rozdział już niebawem.

Czekam na wasze opinie i komentarze.

Na koniec piosenka:
 
"I'll always remember you"



~~ Crystal ~~

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz