~Co nowego w nexcie? Pewnie wiedzieć chcecie? Tu macie taką małą zapowiedź!

Na razie w przygotowaniu!

To wszystko już w kolejnym rozdziale

~~ Crystal ~~

A to w nadchodzących rozdziałach!

Ally zabije człowieka!
Austin dozna szoku pod koniec 2 sezonu!
Kris uwodzi i pójdzie do łóżka z Carlosem!
Jess spowoduje straszny wypadek!
Córka Ally i Austina niekoniecznie zostanie uwolniona!
W którymś rozdziale dużą rolę odegra wilk!
Niektóre wątki bohaterów będą miały na prawdę mroczną przeszłość!

~~Crystal~~


poniedziałek, 2 marca 2015

Przerwana chwila & Wyznanie

Coraz to mocniej, coraz to czulej, prawie do czegoś doszło, a jednak rzeczywistość okazała się inna. Czy ten przeklęty los już nas nigdy nie oszczędzi? Czy na prawdę, aż tak, tam na górze nabroiliśmy? Za co? Pytam się za jaki grzech? Ale kto ma niby mi odpowiedzieć na te pytania. Nikt, no może po za jedną osobą, ale to wyjątek. Więcej takich nie ma.
Rzecz, która to przerwała, to nie kto inny jak nasza kochana Trish. No przecież ile ja ją razy prosiłam, a dzisiaj sama mi to proponowała. Obiecała, że nie przeszkodzi, a tu proszę. Wyszło szydło z worka. Nie chcę wyjść na egoistkę i samoluba, ale ta sprawa, z którą do nas przyszła, mogła na prawdę poczekać.
- Słuchajcie mamy... - przerwała widząc naszą intymną sytuację. Nawet nie wiecie, w jakim tempie się zerwaliśmy. W samej bieliźnie schowałam się za Austina. Jego tors był na tyle umięśniony, że łatwo, a zwłaszcza dziewczynie, było się skupić na nim. Szybkim manewrem założyłam strój, po czym wybiegłam przed blondyna, dając mu czas na ubiór i zagadałam to czarnowłosej.
- Trish. - ironicznie, choć z uśmiechem na ustach zwróciłam się do przyjaciółki.
- Powiedz, zepsułam wam to. - wyszeptała, pokazując palcami. Skinęłam głową twierdząco, na co ona się zawstydziła.
- Przepraszam. - mówiła cały czas szeptem. - Ale to na prawdę pilne.
- O co chodzi? - spytałam tym samym tonem. Spojrzała na mnie i się lekko zdenerwowała
- A wiesz. Powiem wam o tym później. To taka drobnostka. - próbowała się najwidoczniej wymigać. Już chciała odejść, lecz me słowa skutecznie ją zatrzymały.
- T r i s h. - specjalnie przedłużyłam słowo, by zaznaczyć swoją stanowczość. - Wracaj tu. - jak malutkie dziecko wykonała rozkaz, chociaż chęci za wiele, to ona nie miała. Niech się już tak nie dziwi. Przyłazi i psuje, a później jakby nic się nie stało, próbuje niespostrzeżenie czmychnąć. No nie ze mną takie numery. Lepiej będzie jak od razu powie o co chodzi, później może zapomnieć. No co, przezorny zawsze ubezpieczony. - A więc, o co chodzi?
- N o. - teraz to ona przedłużała słowo. Akurat podszedł do nas Austin, który wyręczył czarnowłosą w tej kwestii, choć, nie na długo.
- Na prawdę nie mogłaś poczekać jeszcze kilkunastu minut. - głupio się uśmiechnęła. Ewidentnie była speszona.
- Dobra Austin. Już sobie to wytłumaczyłyśmy. Jest w porządku. - poklepałam go po ramieniu, by choć trochę pocieszyć z nieudanej gry wstępnej. Ale pocałunki były przyjemne, trzeba to przyznać. - Mów. - zwróciłam się ponownie do przyjaciółki. Tym razem już nic nam nie przerwie.
- Chodzi o to, że... na pewno nie mówię o promie. - chciała ten fakt zaznaczyć. Tylko po co? Czy na prawdę stało się coś strasznego. - Gdy wy tu sobie baraszkowaliście, ja spróbowałam się dodzwonić do jednego z agentów. I udało mi się skontaktować z Mikiem.
- I co? - wtrąciłam się.
- Dowiedziałam się, że utknęli gdzieś tam w Afryce. Maju, czy jakoś tak.
- Chyba Mali. - zauważyłam. - Czyli północna Afryka. To nie tak daleko stąd.
- Mogę dokończyć. - tym razem to ona mi przerwała.
- Yh, oczywiście. - nie byłam wścibska, ale trochę geografii tej nieuczce nie zaszkodzi.
- Dziękuje. - wymusiła sztuczny uśmiech, po czym nawijała dalej. - Mieli jakąś usterkę. Naprawa nie jest trudna, ale niestety lądowali w miejscu gdzie nie ma punktu technicznego do tych spraw, dlatego... - i znowu jej przerwałam.
- Dziwi cię to. To jest Afryka, a nie teren nowoczesnej technologii. - zrobiła tzw. "wściekłą minę". - Już się nie będę wtrącać, przepraszam. Zacisnęła mocno zęby. Nie należała do osób, które lubią być pouczane, zwłaszcza przez przemądrzałych, takich jak ja.
- Jeżeli pozwolisz, to wiedz, że nie każdy jet taki ekspresowy jak ty. - zaśmiała mi się w twarz. Zołza. - A wracając, miejsce, gdzie odbędzie się naprawa, jest trochę od ich pobytu oddalone, dlatego musimy poczekać na ich przylot tu, kilka dni. Powiedział, byśmy do tego czasu na niego czekali i próbowali skontaktować się z Carlem, chyba, że przyleci do nas szybciej. Wtedy decyzja należy do niego. - zakończyła i czekała na naszą reakcję.
- No dobra. Skoro tak mówi, to tak zrobimy. - powiedział Austin. Ja natomiast mu przytaknęłam, bo uważałam identycznie.
Naszą rozmowę przerwało zatrzymanie się łodzi. Przed nami była wyspa, na której pierwszy raz, podczas pobytu tutaj, się pojawiliśmy. Zeszliśmy na ziemię i udaliśmy się do naszego wozu. A prom niechaj tam zostanie. - Josef, szukaj go. - pomyślałam i dołączyłam do dreptających już przyjaciół.

*Oczami Jessie*

- Jak to nie masz jak mi wydać! Myślisz, że mnie to obchodzi! - wściekła krzyczałam na sprzedawcę w jednym z tutejszych sklepów. - Chcę sobie kupić mydło, ponieważ wyobraź sobie, że zamierzam dzisiaj wziąć porządną i przyjemną kąpiel, w gorącej i specjalnie oczyszczanej z aloesem wodzie! Ale mam jeden problem, a mianowicie nie mam mydła! - wyrzuciłam z siebie niniejszą kwestię. No do cholery, żeby w dzisiejszych czasach mieć problemy z kupieniem mydła. No na prawdę, takich kłopotów się nie spodziewałam. Jeżeli ten facet nie zacznie działać, to pogadamy sobie inaczej.
- Ale proszę na mnie nie krzyczeć. Przecież oznajmiam pani, że nie mam jak wydać reszty. Spytałem się, czy mogę dać całość, a pani zaczęła wariować. - odpowiedział, jeszcze spokojnym tonem.
- Uważaj co do mnie mówisz. Nawet nie wiesz z kim masz do czynienia. - prychnęłam mu prosto w twarz. - Może być całość. - przeczesałam ręką włosy, po czym sięgnęłam do torby. Wyjęłam telefon i zrobiłam mu zdjęcie.
- A co pani, przepraszam bardzo, robi? - zdziwiony zadał pytanie. Chyba nie myśli, że będę taka łaskawa i mu odpowiem. - W takim razie dzwonię na policję. - powiedział nie widząc z mojej strony żadnej reakcji.
- Dzwonić to ty możesz co najwyżej do psychiatry. Nie wal do mnie z takim tekstem więcej, bo pożałujesz. Zdjęcie to dowód rzeczowy, a jeśli ci nie pasi, to zjeżdżaj mi stąd. - narzuciłam srogi ton. Jakiś frajer nie będzie mi tu nic zauważał. To ja mam rację, królowa jest tylko jedna.
- Ale to mój sklep, a pani jest nieproszonym klientem. - mądrala się znalazł. Dostałby raz w łeb i od razu by  zamilkł, a tak muszę się z nim użerać.
Zdenerwowana chwyciłam za zakupioną rzecz i trzaskając drzwiami wyszłam z pomieszczenia. - Nic mi nie zrobią. Mam swój immunitet. - zwycięsko zachichotałam. Jeszcze, przed udaniem się do hotelu, skierowałam się w stronę kafejki, w celu zamówienia sobie, popularnej na tej wyspie, Latte Macchiato. Oh, uwielbiam ją. Taka smaczna, a zarazem pojemna. Rozkosz gwarantowana, a na podniebieniu jeszcze przez jakiś czas pozostaje smaczek. - Muszę ją kupić! - i z takim to celem udałam się w wyznaczone miejsce. Po zakupie produktu, poszłam do swojego hotelu.
- Ciepła kąpiel z mydełkiem, kawa, a później dobry film i jakaś kolacyjka. Żyć, nie umierać. - zainicjowałam w swoje plany na dzisiaj, bardzo bogaty system. Już do końca, przynajmniej na obecną chwilę, będę się nim posługiwać.

*Oczami Carla*

Oderwałem się od niej. Ponownie spojrzałem w jej przepiękne błękitne oczy. Uległem, uległem jej urokowi. Me serce zawładnęło rozumem. Może i chwila nieodpowiednia, ale nie pozwolę, by me uczucia zostały w ukryciu. A teraz, gdy mogę wygłosić monolog, zrobię to, nawet wbrew sobie.
- Wszystko w porządku? - czule spytałem.
- Tak. - słabiutkim głosem mi odpowiedziała. Była wyczerpana, ale się nie poddawała. To jedna z cech, jaką w niej lubiłem.
- Kris, ja... ja muszę ci coś powiedzieć. - wyczekiwanym wzrokiem, zmierzyła mnie od stóp to głów. Trochę się speszyłem. - Nie, chyba nie potrafię.
- No mów. - wtrąciła się nie zmieniając tonu. - Nie martw się o mnie. Jestem gotowa na wszystko. - piękne słowa. Tylko czy, aby na pewno jest ich świadoma? Może najpierw zacznę od rzeczy ważnej, a później dopiero przejdę do miłosnych rozterek.
- Ja... ja cię tak strasznie przepraszam. To moja wina. Gdyby nie to, że byłem tak zapatrzony w siebie, do niczego by nie doszło, a tu proszę. ogromnie i jeszcze raz cię za wszystko przepraszam. Prze zemnie mogła ci się stać największa krzywda na świecie. Nigdy sobie tego nie daruję, nigdy. - zacząłem lekko szlochać. Było mi wstyd, tak potwornie wstyd.
- Carl, co ty wygadujesz? To nie twoja wina, to... - i tu zamilkła. Czyżbyś wiedziała kto za tym stoi?
- A kogo niby? Piloci mogli, przecież zasłabnąć. Nie ma innego podejrzanego, w związku z tym winę ponosi szef, czyli ja. - łza poleciała mi po policzku. Głową opadłem na jej brzuch. Wtuliłem się w nią. Potrzebowałem teraz tej bliskości, z całym szacunkiem na jej stan zdrowia.
- Pamiętaj, że nie wykluczone są osoby trzecie. A po za tym samolot mógł mieć usterkę, był zepsuty. Jest wiele opcji. - jej ton głosu troszeczkę się polepszył. Powoli wracała do formy. Ale ja, jeszcze bardziej na te słowa się rozkleiłem.
- Sprawdzenie, czy samolot był w normie to także mój obowiązek. Gdyby nie uczucia, które wtedy plątały moją głowę, to nie zapomniałbym o porannej kontroli. Widzisz, wszystko wskazuje na moją głopotę. - mój głos drżał. Byłem w pustce. Nie wiedziałem co mam robić. Blondynka mnie do siebie przycisnęła. Także nie wiedziała, co czynić. Po prostu zmieniła temat i tyle.
- A o jakich uczuciach mówiłeś? - na te słowa się od niej "odkleiłem". Ponownie spojrzałem jej w oczy. Lekko się uśmiechnąłem. Wiedziałem, że teraz nastąpił ten wyczekiwany przezemnie moment, w którym wyznam jej miłość.
- Kris. - nie pewnie zacząłem. - Ale trzeba być dzielnym! - taka o to myśl przeleciała mi przez głowę. Szybko się pozbierałem i już pewnie dopięłam swego. - Na początku nie wiedziałem co do ciebie czuję. Miałem mieszane uczucia, mętlik w głowie i tę sprawę na barkach, rozumiesz. I może nigdy bym się na to nie odważył, ale gdy powstał cień szansy, że umrzesz, uświadomiłem dopiero sobie, ile ty dla mnie znaczysz. Kris, ja cię po prostu kocham!

*Oczami Ally*

- Pobudka śpiochy! - krzyczał rozentuzjazmowany Austin. - Wstawać, śniadanko gotowe.
- Jeszcze pięć minut mama. - powiedział zaspana Trish.
- Która godzina? - spytałam przecierając oczy.
- Późna. - odrzekł i mnie pocałował w czółko.
- Czy ja czuję jajka? - zapytałam wyczulając węch.
- Tak, to są jajka. - zaśmiał się pod nosem. - A dokładniej jajecznica.
- Nie mów, że sam ją tutaj zrobiłeś. Skąd miałeś jajka? - ta wypowiedź ewidentnie go rozwaliła. Parsknął głębokim śmiechem.
- Oh, Ally, żebyś ty rano była taka mądra, jak po południu i wieczorem. - musiał mi dogryźć. - A co do pytania, to nie będę się zniżał do tego poziomu i powiem, że ją zamówiłem, więc wstawajcie i jedzcie, póki gorąca. - odszedł cały czas się ciesząc. I kto tu jest dzieckiem?
Wzięłam nowy strój i poszłam lekko się odświeżyć do pobliskiej łaźni (tak to nazwijmy - od aut.). Po chwili pałaszowałam już posiłek. Trish niestety, ale z opóźnieniem, niechętnie do tego, wstała i wykonała poranne czynności.
- To co teraz? - zadałam pytanie, biorąc łyk gorącego kakaa.
- Przede wszystkim powinniśmy się stosować do zaleceń, ale po wczorajszym niedodzwonieniu się do Carla, uważam, że powinniśmy udać się na wyspę Live-ropa. - rzekł Austin. Miał rację. Czarnowłosa szybko na to przystanęła, a ja, nie mając innego pomysłu, podtrzymałam decyzję.
I ponownie, lecz nie tak szybko, ruszyliśmy, no kto by pomyślał, po prom Josefa, dzięki któremu mogliśmy się dostać w wyznaczone miejsce.

***

Myślę, że tyle na razie wystarczy. Jestem i tak po dzisiejszym dniu już okropnie zmęczona, więc dziwię się, że tyle napisałam. Ale czas szybko leci, więc nie spostrzeżenie rozdział się udał.
Co myślicie o tym poście? Czy macie jakieś pytania albo wątpliwości? Jeżeli tak, to podzielcie się nimi w komentarzu, a ja spróbuję na nie odpowiedzieć.
To tyle ode mnie.
A na koniec dodam, że słowa z tej piosenki idealnie do tego bloga pasują"
Mamma mia, here I go again
CZYLI
Mamma mia, który to już raz
 
Meryl Streep - "Mamma Mia"
 (piosenka z musicalu)



"Pozdrawiam"
~~Crystal~~

2 komentarze:

  1. Nie, wcale nie miałam kończyć teraz projektu, niee…
    A tak poza tym. Trish, ty głupia dzido! Spodziewałabym się wszystkiego. Metorytu, lodowca(blisko Afryki, tak) niczym w Titanicu, akcji z piratami, deszczu kwasowego, nagłej awarii, śniegu, gradu i Bóg wie, co jeszcze mi przyjdzie do głowy, ale tego, że w intymną scene wkroczy Trish. Jezu, czemu nie potrafię przyzwyczaić się, że zaskakujesz zawsze i wszędzie, gdzie tylko się da? Agh, jestem zła, że im przerwałaś. Oni przecież tego potrzebowali, czaisz? Jak możesz się jeszcze tak nad nimi znęcać? Oni nic Ci nie zrobili, no. Nawet im intymność przerywasz. Jędzo ty. 1, 2, 3 foch. Z przytupkiem, o. A co. Na bogato!
    Mam też focha za Carla. Będziesz cierpieć, chłopie. Kris jako największa kłamliwa jędza ever. Była okazja, ty durna. Było powiedzieć? Było? Teraz tylko patrz jak będzie cierpiał przez to Carl, jędzo. Zgiń w piekle. Razem z rąbniętą Jassie.
    Tak patrzę sobie teraz na link… Jejku, tak dawno nie było Luli. Dajcie mi ją...Znaczy Austinowi i Ally. Boże, dlaczego takie rzeczy dzieją się na świecie? Może niewiele opisujesz tego, jak Ally myśli o Luli, ale ona napewno cierpi. Kto by nie cierpiał, kiedy porwali mu dziecko?
    Coś krótko, ale cóż, projekt czeka.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń