~Co nowego w nexcie? Pewnie wiedzieć chcecie? Tu macie taką małą zapowiedź!

Na razie w przygotowaniu!

To wszystko już w kolejnym rozdziale

~~ Crystal ~~

A to w nadchodzących rozdziałach!

Ally zabije człowieka!
Austin dozna szoku pod koniec 2 sezonu!
Kris uwodzi i pójdzie do łóżka z Carlosem!
Jess spowoduje straszny wypadek!
Córka Ally i Austina niekoniecznie zostanie uwolniona!
W którymś rozdziale dużą rolę odegra wilk!
Niektóre wątki bohaterów będą miały na prawdę mroczną przeszłość!

~~Crystal~~


środa, 18 lutego 2015

Prom & Wrak

- No nareszcie. - powiedziałam chowając się za rogiem budynku. Tuż za mną stanęli przyjaciele.
- Co ona tu robi? - spytała Trish rozglądając się wkoło. Byliśmy w porcie, których tutaj akurat nie brakowało, więc można było powiedzieć, że kolejnym razem łatwo tu nie trafimy.
- Patrzcie. - wtrącił się Austin w moje przemyślenia. - Wyciąga pieniądze, więc chyba coś kupiła. - niezła dedukcja Sherlocku.
- Ciekawe co to takiego. - rozmyślała Trish.
- Nieważne co to takiego. Ważne, żeby wreszcie coś się zaczęło dziać, bo na prawdę mam już dosyć śledzenia rudej. - oznajmiłam potwornie zmęczona tym kilkugodzinnym bieganiem za rudą.
- Nie bądź taka ponura, bo cię diabli wezmą. - odpowiedziała mi Trish, dając wiele do zrozumienia.
- Ja, ponura? Chyba cię coś boli? - ironicznie wypowiedziałam następujące słowa.
- No mnie nie, ale ciebie na pewno. - i znowu czarnowłosa pokazała, że ostatnie zdanie należy tylko i wyłącznie do niej. A przecież mogła raz mi odpuścić, ale nie. Czasami mam wrażenie, że Trish jest bez serca, w dodatku egoistka i w ogóle, ale jeśli spojrzeć na to, co dla nas do tej pory zrobiła, to ta myśl szybko ucieka mi gdzieś na bok.
- Ruszyła. - zauważył Austin. - Jeżeli nie macie nic przeciwko, to radzę wam, byśmy udali się za nią. - spojrzałam na niego podnosząc brwi. Aż chciało się powiedzieć: "really", jednak może zostawmy to na później. Teraz nie ma na to czasu.
Jak postanowił, tak i zrobiliśmy. Okazało się, że Jess kupiła sobie lub wynajęła, zależy jak na to spojrzeć, prom. Niewielki z basenem i tutaj mój podziw, bo po jakiego grzyba na morzu jej basen. Nie sądzę, że w ogóle będzie pływać albo się kąpać, ale po niej chyba nic mnie nie zdziwi, więc tym razem odpuszczę.
- No i co teraz? - zapytała czarnowłosa momentalnie się zatrzymując. A my, jak te dwa kołki, musieliśmy w nią dosłownie wleźć. - Wiem, że się wam spieszy, ale czy moglibyście do cholery się ode mnie "odczepić. - na te słowa parsknęliśmy śmiechem. Dziwnie wyglądała ta pozycja, jak Austin utknął w tyłku Trish. Może i go tam trochę dopchałam, ale nie będziemy się do tego przecież przyczepiać. Czarnowłosa zawsze była taka nerwowa, ale pewnie później jej przejdzie. Przynajmniej mam taką nadzieję. A tak na marginesie, to nie przyczepiajmy się do faktu, że blondyn jest prawie, a w tym przypadku prawie robi wielką różnicę, dwa razy większy od Trish. Ale jak człowiek chce, to wszystko może, więc ostatecznie taki przypadek mógł się zdarzyć. No oczywiście z pomocą osoby trzecie, czyli mnie. Ale już tak serio, to jak mówiłam, to jest tylko i wyłącznie na marginesie.
Uh, ale się rozgadałam. Ciekawe tylko komu ja to w myślach mówiłam, bo chyba nie sobie, prawda?
- Weszła na ten statek, czy jak to tam zwał i zaraz może odpłynąć. - zauważyła Trish, próbując w tym zdaniu jak najbardziej przybliżyć nam problem, wtórym się znaleźliśmy. - Co robimy? - dodała po krótkiej chwili.
- Chodźmy za nią. - ochoczo zaproponowałam.
- No tak, tylko jak? - ale zrymował Austin. Miał talent do tego. Może w przyszłości zostanie poetom. Ah, ja i te marzenia, chyba powinnam książkę napisać pt. "Marzenia nie do spełniania" albo do spełnienia. nad tytułem trzeba by się jeszcze trochę zastanowić. Jakoś tak samo pewnie przyszło, by do głowy, nie?
- Możemy po cichutku wślizgnąć się na to coś tak, by ruda nas nie usłyszała, a potem się gdzieś zakotwiczyć. No, a później tylko czekać, aż dojedziemy na wyspę. - pomysł dobry. Czarnowłosa się nawet z niego ucieszyła, jakby jej plan był najlepszy na świecie.
- A co jeśli nie jedzie na wyspę, tylko w inne miejsce? Albo wie, że ją śledzimy i wie, że za nią pójdziemy. Przecież w ten sposób może nas wywieźć daleko stąd! - zauważył Austin. Ok, miał rację.
- Ale sam mówiłeś, że ten kto nie ryzykuje, ten nie traci. Drugi pomysł, pomyśl, odpada. Przecież im zależy, żebyśmy tam dotarli, więc ona wątpię, by to zrobiła. A co do pierwszego, to mam takie same odczucia, więc wybacz, ale uważam, że powinniśmy jednak wybrać się za nią.
- Popieram Ally. Po za tym wolisz tu zostać? To jest przygoda. - no akurat do tego bym się przyczepiła. Przygodą nie może być pościg za złodziejami własnego dziecka. To raczej horror niż zabawa, ale nie będę jej tego na razie uświadamiać. Sama niech do tego dojdzie. Tak wg mnie byłoby najlepiej.
- No niech wam już będzie. Załóżmy, że macie rację. - obydwie się uśmiechnęłyśmy i spojrzałyśmy na siebie na znak, że się udało. - Na pokładzie zadzwońmy do Carla i Mike, by się dowiedzieć kiedy tu dotrą, a teraz chodźmy już. - przytaknęłyśmy mu. Po chwili weszliśmy na prom, wcześniej to tak nazwałam, więc niech tak zostanie, i skryliśmy się gdzieś na przysłowiowych tyłach.

*Oczami Carla*

Powoli dochodziłem do siebie. Wszystko mnie okropnie bolało, nie wspominając już o głowie, przez którą co moment traciłem kontakt ze światem. To wstawałem, to upadałem. Byłem jak w transie. Jedyne co było w stanie mnie z tego wyciągnąć to czyjaś pomoc, na którą w tym przypadku niestety nie mogłem liczyć. Na szczęście usłyszałem głośne wołanie. To na pewno była "ekipa ratunkowa". Mimo, że nie do końca miałem świadomość z tego, co się przed chwilą stało, z całych sił próbowałem kogoś zawołać.
- Halo! Pomocy! - z ciała dźwięki wydobywały się basem. Nie miałem sił, by krzyczeć, ale starałem się jak mogłem. Miałem po prostu nadzieję, że mimo przeszkód, ktoś mnie usłyszy. I tak się właśnie stało. Po jakimś niedługim czasie podbiegło do mnie dwóch niewysokich mężczyzn. Na pierwszy rzut oka nie zorientowałem się, że jest to moja załoga, ale trzeba mnie zrozumieć. Patrzyłem na nich, przecierając powieki. Miałem rozmazany obraz.
- Halo Carl, słyszysz mnie? - wypowiadali te słowa. W całości do mnie nie docierały, ale łatwo było się domyślić, że chcą mi pomóc. Nie byłem już w stanie nic z siebie wydusić, więc po prostu opadłem na ziemię, wsłuchując się na koniec w ich słowach.
- Nie jest dobrze. Chyba mocno uderzył się w głowę. W dodatku ma poparzenia w niektórych miejscach ciała. Boję się, że mogło dojść do uszkodzenia jakiś narządów wewnętrznych, ale wstępną diagnozę wyda lekarz. - powiedział jeden z nich. Po chwili ułożyli mnie na noszach i wynieśli. Więcej już nie pamiętałem. Mogę tylko dodać, że wielka szkoda, że nie zobaczyli Kris, która leżała niedaleko mnie. Była dalej nieprzytomna, dlatego nic z siebie nie dała. A ogień cały czas rósł. Mogło być już tylko gorzej...

*Oczami narratora*

Pracownicy Carla cały czas szukali blondynki. Była jedyną osobą, której ciała nie odnaleziono. W wraku znajdowało się kilka osób, które gasiły płomienie, a także inna większa grupka, która poszukiwała ocalałych. Całą katastrofę można, więc podsumować w następujący sposób. Trzy zgony, trzydziestu czterech rannych, a reszta cudem uniknęła zagłady w tym o dziwo lekarz. Jedynie osobą poszukiwaną była młodziutka kobietka, której imię brzmiało jak nazwa jednego z wężowych sztyletów malajskich. Nie wiadomo gdzie była, gdzie się znajdowała. Jedyną osobą, która o tym wiedziała, był w tej chwili dochodzący do życia lider grupy. Ale blondyna sobie sama na to zapracowała. Przez cały lot nikt, oprócz pilotów, którzy przykro nam to przyznać, ale zginęli oraz Carla jej nie widział. Gdyby nie biegała w tę i we w tę, to pewnie byłoby inaczej, a jest jak jest. Można by w 100-procentach stwierdzić, że nikt jej nie znajdzie, gdyby nie fakt, że "w tunelu zabłysło białe światełko". Tunel był tu znakiem ciemnego, opuszczonego wraku, a światełko to znak migoczącej lampki, która ratownicy ujrzeli przechodząc niedaleko kokpitu. Z radością tam podbiegli i ją ujrzeli. Leżała ledwie się ruszając. W ręku trzymała malutką latareczkę, z której dawała znak życia. Była zakrwawiona i mocno poobijana. Wszystko w jej przypadku było możliwe, ale po wyniesieniu jej na zewnątrz, ludzie byli dobrej myśli.

*Oczami Carla*

Nie całkiem jeszcze doszedłem do siebie. Wciąż byłem przemęczony i poobijany. Na szczęście lekarz stwierdził, że nic poważnego mi nie dolega, więc mogę spać spokojnie. Mam tylko lekkie oparzenia na ramionach i czole, a także stłuczone i to nieźle barki. Cóż, do wesela się zagoi. Zbierając resztki sił, wstałem i postanowiłem odszukać Kris, o której przypomniałem sobie dopiero teraz. Dokładnie nie pamiętałem co się wydarzyło, ponieważ mocno uderzyłem się w głowę, ale tak wielkiej amnezji to już nie miałem. Bez przesady.
Po wyjściu ujrzałem wrak samolotu. Był zniszczony albo raczej żywcem spalony. Niedługo później dowiedziałem się jaki jest stan załogi. Przykro, że piloci i jeden z moich kamratów zginęli. Ich pamięć trzeba będzie uczcić, ale tym zajmiemy się później, najlepiej jak, mam nadzieję, wrócimy do domu. Tam złożymy ich ciała do groby, a teraz wracam do poszukiwań. Niestety, ale komórka gdzieś mi wypadła, więc byłem odcięty od świata. - Oby ktoś miał telefon, bo inaczej będzie kiepsko. - pomyślałem. Nie powinienem takiej myśli dopuścić do powstania, ale nic innego w tej chili nie zaprzątało mi głowy, no może tylko to, iż bardzo bałem się, że Kris stała się poważna krzywda.
Nie mieliśmy jakiegoś obozu. Było jak w plenerze. Surwiwal bez niczego, tak można byłoby to nazwać, ale nie jest, aż tak źle. Było trochę noszy, krzesła się jakieś znalazły, tylko jedzenia i przysłowiowej apteki nam brakowało. Pierwsze da się załatwić, z drugim jest gorzej. Jednak naszym największym problemem jest fakt, że możemy utknąć tu już na zawsze.
Z przemyśleń wyrwał mnie znany jęk. To była blondynka, jestem tego pewien. Szybko odwróciłem się w stronę, z której owy dźwięk się odezwał. No i ją zobaczyłem. Jej stan był ciężki. Leżała na kocu, który był na dobrze wymoczony krwią. Strumień osocza wił się z kilku miejsc ciała. Zatamować go było trudno, bo opatrunków brakowało. Posmutniałem. Bałem się i to cholernie. Dziewczyna od dłuższego czasu się nie poruszała. Oby nie było to nic poważnego. Mogłem w tej chwili stracić coś bardzo cennego albo raczej kogoś na kim mi zależało. Trudno się do tego przyznać, ale byłem w niej szaleńczo zakochany, jak dziecko. Pokochałem ją, no nie od pierwszego wejrzenia, może tak od drugiego. To była najprawdziwsza miłość, ale gdy tak patrzę na nią, to serce mi ubolewa, bo myśl, że ona może nie przeżyć jest porażająca.

*Oczami Ally*

Po niedługiej przeprawie przez morze, dotarliśmy na wyspę. Zapewne należała do niego, tak mam na myśli Live-ropa. Po chwili spojrzałam, że Jess była już na ziemi. Dosyć szybko wyszła. Tylko teraz co robić. Iść za nią, czy się porozglądać? To był nasz największy problem.
- Dziewczyny. - zwrócił się do nas Austin, gdy byliśmy już na zewnątrz. Skryliśmy się w lesie, a ruda gdzieś zniknęła.
 - Co? - odparłam opierając się o drzewo.
- Gadałem z Mikiem. Dowiedziałem się, że mieli małą usterkę i musieli lądować w Mali, w północnej Afryce. Podczas lotu zniosło ich z kursu, a problem sprzętu załatwił ich na amen. Dotrą tu dopiero nie więcej niż za kilka dni.
- A co z Carlem? - wtrąciła się Trish. - Wiadomo coś. - spytała.
- Niestety, ale nie dodzwoniłem się do niego ani do nikogo z jego ekipy. Musimy czekać.
- Jeżeli musimy, to poczekamy. - powiedziała. - Ale, żeby tak nie siedzieć w miejscu. I tak jesteśmy tu uziemieni, więc proponuje spenetrować teren. Może dowiemy się czegoś ciekawego i mam nadzieję, że znajdziemy tę jego posiadłość. Co wy na to? - spytała spoglądając na nas.
- Może być. - odparłam zmęczona.
- Skoro i tak nie mamy innego wyjścia to ok. Ale najpierw proponuje byśmy trochę odpoczęli i poszukali czegoś do jedzenia. Później zajmiemy się resztą, ok? - przytaknęłyśmy mu twierdząco. Po chwili wyruszyliśmy w poszukiwaniu bezpiecznego miejsca, nie wiedząc co nas tutaj może czekać.
 
***
Ale nudy w tym rozdziale. No nic się kompletnie w nim nie dzieję. Nie jestem z niego pozytywnie zadowolona, ale wiem, że w każdej książce, w każdym opowiadaniu są momenty, gdzie po prostu jest totalne zero, czyli nic się nie dzieje. Na akcję musicie poczekać. Dopiero tu dotarli, więc zanim się coś zacznie, to kwestia tylko kilku rozdziałów. Końcówka sezonu wam to wynagrodzi.
Na koniec jeszcze chciałabym serdecznie podziękować E(L)MO
, która komentuje moje rozdziały. Nawet nie wiesz ile twoje słowa dla mnie znaczą. Dzięki tobie mam dla kogo pisać, więc jeszcze raz dziękuje. A przy okazji ogłoszenie parafialne na twoim blogu jest bardzo miłe z twojej strony. Jeszcze raz dzięki i powodzenia w pisaniu u siebie. Mam nadzieję, że w końcu dodasz nowy rozdział.
A teraz typowa dla mnie piosenka:


Laura Marano - "For the Ride" - Lyrics

 
~~Crystal~~

2 komentarze:

  1. I właśnie takie rozdziału o niczym potrzebowałam. No co? Nie może być wiczna akcja. Nawet w najlepszysz ksiazkach tak jest, jak już ty też wspomniałaś.
    Rozdział przeczytałam na 'spidzie', pewnie przez to coś pominęłam, jakiś drobny szczególik. Miejmy nadzieję, że nie.
    Jezu, książko z polskiego, poczekaj chwilę. Tu się komentuje ważne rzeczy!
    Czas goni mnie niemiłosiernie po feriach, a ty już dodajesz kolejny rozdział. W pewnym momencie nie nadążę! Ale nie o tym...
    Tak szkoda mi Carla. Z jednej strony uważam, że Kris to jędza, która zasłużyła sobie za to, co się jej stało, a znowu z drugiej widzę jak ten biedny, zakochany w nieodpowiedniej osobie Carl cierpi. Aż nie chcę mi się myśleć, co zrobi, gdy dowie się o prawdziwej, dwulicowej stronie Kris.
    Kolejna sprawa to taka, że dopiero teraz wypowiem się szerzej o wprowadzonej w niektórych momentach ironii. Jest genialna, naprawdę. Nie wiem, może pokazuje trochę, że w złych momentach nie należy się załamywać, płakać i Bóg wie co jeszcze. Czasem dodaje humorku, czasem potwierdza mnie w przekonaniu dziwnej osobowości Jessie… No wiele jest przykładów.
    Wrócę może do tego wypadku. Bo w sumie wpadło mi to na myśl teraz. Pokazuje to, że jeśli robimy krzywdę komuś to my możemy dostać to samo podwójnie. W przypadku Kris - ledwo ją przecież znaleźli. Pewnie lada moment, a wykrwiłaby się. Boję się, a zarazem nie mogę doczekać do momentu, w którym wszyscy dowiedzą się, że wypadek był spowodowany przez Kris.
    O, jeszcze powiem, że nie ma za co. Wiem, że komentarze sprawiają radochę i są potrzebne autorowi. Staram się tylko sprawić przyjemność :)
    Rozdział prawdopodobne dodam jutro, jeśli Cię to interesuje(to nie reklama, broń Boże. Nienawidzę takich 'wynuszonych' reklam!)
    Pozdrawiam Cię seedecznie, Crystalku!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj bardzo interesuje, ale więcej napisze ci w komentarzu pod rozdziałem jak go już dodasz.
      ~~Crystal~~

      Usuń