~Co nowego w nexcie? Pewnie wiedzieć chcecie? Tu macie taką małą zapowiedź!

Na razie w przygotowaniu!

To wszystko już w kolejnym rozdziale

~~ Crystal ~~

A to w nadchodzących rozdziałach!

Ally zabije człowieka!
Austin dozna szoku pod koniec 2 sezonu!
Kris uwodzi i pójdzie do łóżka z Carlosem!
Jess spowoduje straszny wypadek!
Córka Ally i Austina niekoniecznie zostanie uwolniona!
W którymś rozdziale dużą rolę odegra wilk!
Niektóre wątki bohaterów będą miały na prawdę mroczną przeszłość!

~~Crystal~~


poniedziałek, 2 lutego 2015

Przygotowania & Wspomnienie

*Oczami Ally*
Po nieco burzliwej drodze, którą przebyliśmy samochodem, a także prawie 4-godzinnym lotem na Sycylię, byłam wykończona. Nie miałam praktycznie żadnych sił na nic, ale z drugiej strony nie mogłam sobie także pozwolić na odpoczynek. Byłam w kropce, lecz aż tak bardzo nie okazywałam tego moim przyjaciołom.
- I co teraz? - zapytał Austin.
-Dokładnie. - przytaknęła mu Trish. - Jesteśmy w czarnej dupie. Nie mamy kompletnie żadnego planu. Nie wiemy co nas tam czeka, a jedyne co mamy to jakaś karteczka, która też nie wiadomo, czy ma związek z naszą sprawą. - dokończyła. Widać było, że się denerwowała, ale kto z nas w tej chwili mógł być spokojny.
- Odprężmy się. Nic nie zdziałamy, jeżeli będziemy mieli w sobie tyle negatywnej energii. - na te słowa czarnowłosa troszeczkę przystanęła.
- Ok, ale powiedz mi co mamy robić?
- W sumie to nie wiem. - zachichotałam się ze swojej głupoty.
- Dziewczyny, przestańcie się wreszcie kłócić i zabierajmy się do roboty. - wtrącił się Austin w nasz dialog.
- No dobra Sherlocku. Powiedz nam tylko co mamy robić, bo jak widzisz, ja i Ally nie jesteśmy teraz w najlepszej formie. - spojrzała na mnie. Obie się uśmiechnęłyśmy.
- Myślę, że nie powinniśmy sami się tam udawać. To może być zbyt niebezpieczne. - powiedział - Powinniśmy jak najszybciej skontaktować się i z Carlem, i Mike'm, by ustalić jakiś plan działania
- Ale przyznaj, że jeżeli wykonamy zły ruch i udamy się tam z policją i agentami, to może być to dla nas koniec. - oznajmiła Trish.
- A masz lepszy pomysł? - odpowiedział jej.
- Musimy być jak tajniaki, szybcy, cisi i perfekcyjni w zadaniu. Inaczej nam się nie uda.
- Co masz na myśli? - spytałam z zaciekawieniem.
- Weźmiemy jakieś ekstra kostiumy, super sprzęt i konia, by się tam dostać niezauważalnie.
- Konia, po co? - zapytał Austin robiąc tzw. "brewki".
- Jak to po co? Na prawdę się nie domyślasz. - spojrzała na niego.
- Aha..., nie wiem. - zaśmiałam się na te słowa.
- Widzę, że wszystko trzeba wam tłumaczyć. Na początek się przebieramy, zakładamy sprzęt, sprawdzamy go i wsiadamy na konia. Widzieliście kiedyś lepszy transport od tego stworzenia. - i tu taka mina Trish, niezbędna przy tym zdaniu:


-  Nie było, by łatwiej po prostu tam pójść, dowiedzieć się co i jak, i wybrać najlepsze rozwiązanie. - spojrzałam na nią. Jej mina była zawiedziona.
- Widzę, że wolicie zrobić to "polamersku", ale niech wam będzie. - wzruszyła głową i już chciała odejść, lecz blondyn powiedział coś, co przywołało niedawne wspomnienie.
*Oczami Jessie*
Czy oni się  stamtąd nigdy nie ruszą. Gadają i gadają. Mam już tego dosyć. Za chwilę wyciągnę pistolet i ich wymorduje, bo mnie na prawdę wkurzają. -Gdyby nie moje dobroczynne serce i bratnia dusza, to na pewno już bym to zrobiła. - pomyślałam sobie. Od razu na mojej twarzy zagościł dawno już nie widziany uśmiech. Ale do rzeczy. Trzeba zadzwonić do "szefa", że się tak wyrażę. - Czekaj szefa, przecież to jakiś cholerny mafiosa, nic więcej. - zaśmiałam się. - Ale ja jestem dzisiaj zabawna. - przemknęła mi myśl przez głowę.  Jeszcze chwila i się posunę do ohydnej rzeczy, więc lepiej skończę, oczywiście związanej z nim.
Sięgnęłam do torebki w celu znalezienia komórki.
- O guma. Ciekawe, czy dobra - wypowiedziałam te prymitywne słowa sama do siebie, ale już trudno. Wzięłam sobie jedną do ust. - Mhh, miętowa, lubię to. - i znowu ten jakże ironiczny śmiech. Na prawdę szkoda mi mnie.
Ponownie zaczęłam szperać w torebce. Znalazłam jakieś stare płyty, chusteczki, pieniążki (tutaj taka poboczna myśl, "zaświeciły mi się oczy na ich widok"), i wiele innych badziewnych przedmiotów. Po chwili miałam w ręce moją ukochaną komóreczkę. Szybko w kontaktach znalazłam numer tego jełopa i zadzwoniłam, tak spontanicznie zresztą.
- Czego? - odezwał się ten brutalny głos.
- Może trochę grzeczniej kolego? - zauważyłam.
- Słuchaj no, nie pierdol ty mi tu, tylko gadaj po co dzwonisz. - jego głos stawał się coraz surowszy i rozgniewany. Lepiej jednak z nim nie zadzierać, bo jeszcze mnie tutaj pobije. I znowu ten głupawy śmiech.
- Chciałam ci tylko powiedzieć, że cel jest już na miejscu. Nie wiem co dokładnie planują, ale zapewne w jakiś sposób będą się chcieli czegoś o tym miejscu dowiedzieć.
- Był ktoś z nimi? - spytał.
- Nie widziałam nikogo, ale tej opcji nie wykluczajmy. Jeżeli będą chcieli się z kimś skontaktować, to na pewno to zrobią... - już miałam mówić dalej, ale wtrącił mi się w połowie zdania. Co za brak kultury?
- Pilnuj ich i dowiedz się co planują. Naprowadź ich na mnie, gdy zajdzie taka potrzeba. Mogą się skontaktować z kim kol wiek chcą, ale póki maluch jest u nas, to my mamy władzę i niech tak pozostanie. - powiedział i odsapnął. - Rób co masz robić, "W" zajmie się resztą, a Kris niech pozostanie na miejscu. Pamiętaj, że nie lubię rozczarowań, więc lepiej mnie nie zawiedź. - rozłączył się, nie dając mi dojść do głosu. Najwyraźniej usłyszał to co chciał. Reszta go nie interesuje. Zastanawiało mnie tylko słowo, zacytuje "nie lubię". Przecież ten typ niczego nie lubi. Jest tak humorzasty, że szok. Ale nie ważne. Poczekam chwilę, jeśli nic nie zaczną działać, to wkroczę do akcji. - A teraz wybaczcie mi, ale muszę coś przekąsić, bo jestem na prawdę głodna. - powiedziałam nie wiadomo do kogo. Po chwili konsumowałam już posiłek.
*Oczami Kris*
Po ogarnięciu się, wstałam no i poszłam do niego. Po drodze słychać było tonę różnych dźwięków wydobywających się z pomieszczenia. - Pewnie zaczęli beze mnie. - pomyślałam, ale nie dziwiłam się im. Byłam troszeczkę spóźniona, ale wow, potrzebowałam czasu, by poprawić swój wygląd, przecież nie mogli mnie zobaczyć w poprzednim stanie. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka.
- O, nareszcie jesteś. - oznajmił na wstępie szef tej oto agencji.
- Jaki pan spostrzegawczy. - odpowiedziałam z humorkiem. Nie byłam w nastroju, więc żarty były nie na miejscu z jego strony.
- Dziękuje. - ciekawe za co - Ale przejdźmy już do sprawy. Nie jestem zbytnio obeznany z tą sprawą, bo jak wiecie na głowie codziennie mam ich dużo, więc od razu pozwolę mojemu młodszemu koledze, doświadczonemu zresztą, zabrać głos. - wskazał palcem na Carla i osunął się gdzieś w pobliżu "słuchaczy".
- Jak wiecie sprawa nie jest łatwa. Moi przyjaciele zadarli z dosyć nieciekawym typem, przywódcą mafii. Jest on dość dobrze znany w świecie przestępczości, więc będziemy musieli uważać, a na co? Dobre pytanie. Już nie długo, gdy tylko dostaniemy znak, ruszamy na Sycylię. Może i nie będzie to proste, ale sobie jakoś poradzimy. Pamiętajcie o tym, by być czujnym i zawsze zachować zdrowy rozsądek, nawet w najtrudniejszej sytuacji. Miewam, że przygotowania zostaną na czas ukończone, a wy sprawnie i szybko podejmiecie się tego działania. Będę z wami szczery... - w tej chwili spojrzał na mnie. - To może być bardzo niebezpieczna misja, więc jeżeli ktoś chce się wycofać, to ma teraz ostatni raz szansę, by to zrobić. Jeżeli na kimś wam zależy i nie chcecie tej osoby zawieść, stracić lub nigdy już nie zobaczyć, to wierzcie mi, że absolutnie nie okażecie się tchórzami. Wyrażanie własnych uczuć, miłości i sympatii to nie grzech, zwłaszcza, gdy chodzi o najbliższą ci osobę. Dlatego bądźcie ze sobą szczerzy i odpowiedzcie na pytanie: Podjąć wyzwanie i zaryzykować, czy zostać i kochać to, co w mym życiu jest najważniejsze. - zakończył. Jego wzrok cały czas tkwił na mojej sylwetce. Byłam ostro speszona. Miał rację, całkowitą rację. Zachowywałam się podle w stosunku do niego, ale taka już byłam i jak mówiłam nic tego nie zmieni. Powracając do świata rzeczywistego, jego "występ" został uznany. Każdy miał pewnie te słowa w sercu. Po chwili wszyscy się rozeszli w celu zabawne zdecydowania o swoim dalszym losie. W sali zostałam tyko ja i Carl, który po chwili podszedł do mnie.
- A ty? - zapytał.
- Co ja? - odpowiedziałam zmieszana.
- No, co wybierasz?
- A jak sądzisz?
- Nie wiem? Po tobie spodziewam się każdej odpowiedzi.
- Oczywiście, że z wami będę, ale uwierz mi, pozostanie w mym sercu to, co przed chwilą wygłosiłeś, zwłaszcza końcówka. - uśmiechnęłam się i odeszłam do swego pomieszczenia.
*Oczami Ally*
- Twoje wypowiedzi przypomniały mi Deza. - wspomnienia, szkoda, że takie smutne do nas powróciły.
- Może i starałam w jakiś sposób, chociaż na chwilę tę jego głupotę przypomnieć nam, ale nie wracajmy może do tego. - mówiła załamanym głosem. Zbierało jej się na płacz. - Wiecie, boli mnie, że nawet naszego rudowłosego przyjaciele nie pochowaliśmy, w sumie nie wykazaliśmy się niczym. Zostawiliśmy go i tyle. Może i go z nami już nie ma, le jednak przez wiele lat był i tworzył naszą paczkę. - łzy poleciały po jej policzkach, a smutek widać było na twarzy, jak czarną plamę na kartce białego papieru.
- To piękne co powiedziałaś. Oczywiście mam na myśli te ostatnie trzy słowa. - także zbierało mi się na płacz albo nie zbierało, bo już płakałam. Musiał zauważyć to Austin który podszedł i mocno nas do siebie przytulił.
- Dez zawsze był, jest i będzie z nami. I tymi słowami zakończmy to. Pomścijmy jego pamięć naszym zwycięstwem, a jak już wrócimy, to obiecuję wam, że na pewno wyprawimy mu spaniały pogrzeb. - oznajmił i zapewne poczuł jak ja, i chyba też Trish, jeszcze bardziej się w niego wtuliłyśmy.

***
Ach! Cóż za wspaniałe zakończenie, nieprawdaż. Jak sama chciałabym ich teraz wspierać, tylko nie tak mentalnie, tylko być z nimi tam na miejscu i po prostu pocieszyć dobrym słowem.
Takie słowa na pewno nie zaszkodzą opowiadaniu. Wczujmy się w rolę, po prostu.
A powracając, to powoli widać (mam nadzieję) jakieś zmiany. Postanowiłam do opowiadania dorzucić szczyptę ironii i dużą łychę śmiechu, by powstało dobre opowiadanie.
Szkoda tylko, że nasi bohaterowie mają coraz mniejszy udział w rozdziałach, ale na razie nic u nich się nie dzieje, więc nie ma o czym pisać. W kolejnych rozdziałach się to zmieni.
To opowiadanie moi drodzy, tak na prawdę dawno już przeszło olbrzymią metamorfozę, więc...
I na tym przystańmy. Postaram się dodać trochę miłości głównym bohaterom. Myślę też na tym, by Trish kogoś sobie znalazła, by nie była samotna. Co sądzicie o tym pomyśle?
Czekam na komentarze, opinie i wszystko inne co chcielibyście zawrzeć w tym co napiszecie tu pod spodem.
Pamiętajcie, motywacja najważniejsza!
Na koniec tylko info, że gdzieś z boku, jutro dodam coś w rodzaju informacji o rozdziałach itp.
To tyle ode mnie.
Na koniec moja ukochana piosenka Katy Perry - Unconditionally:


~~Crystal~~

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz